
Brytyjski milioner Barrie Dewitt-Barlow przyznał, że zapłacił 50 tysięcy dolarów modelce za jej komórki jajowe. Powód? Nie chciał ryzykować, że jego dzieci będą "brzydkie". Ta historia poruszyła miliony, bo pokazuje, jak daleko potrafimy się posunąć w pogoni za perfekcją i jak płytcy potrafimy być.
"Nikt nie chce brzydkiego dziecka"
54-letni Barrie Dewitt-Barlow, biznesmen z Wielkiej Brytanii, nie owijał w bawełnę. W programie "Stacey Dooley Sleeps Over" powiedział wprost:
"Nikt nie chce brzydkiego dziecka".
To zdanie, wypowiedziane przez ojca dwójki dzieci, obiegło media na całym świecie. Wraz z narzeczonym, 31-letnim Scottem Hutchinsonem, wybrał modelkę, którą razem zobaczyli na wybiegu w Miami. Jej geny miały zagwarantować piękne rysy twarzy i "nogi na dwa metry". Zapłacili 50 tys. dolarów – na tyle wycenili urodę swoich przyszłych dzieci.
Drewitt-Barlow i Hutchinson powitali na świecie córkę Valentinę w październiku 2020 roku. Dwa lata później urodził się ich synek Romeo.
Piękno ważniejsze niż rozum?
Dewitt-Barlow nie ukrywał, że nie interesowała go inteligencja ani charakter dawczyni.
"Chodziło wyłącznie o jej wygląd" – powiedział bez cienia wstydu.
To brzmi jak fragment katalogu mody, a nie opowieść o rodzicielstwie. Milioner porównał decyzję do kupna przedmiotu:
"Kupuję tylko dziecko, tak mówią ludzie. Ale większość ludzi mogłaby zrobić o wiele gorsze rzeczy niż spędzić miesiąc na lekach, żeby dać zarodki za 50 tys. dolarów".
Eugenika w wersji glamour
Krytycy natychmiast podnieśli alarm, że to współczesna eugenika. Wybieranie "najładniejszych" czy "najmądrzejszych" zarodków brzmi jak scenariusz z mrocznej historii XX wieku. Tyle że dziś zamiast laboratoriów państwowych mamy laboratoria komercyjne i portfele pełne dolarów.
Dewitt-Barlow macha na to ręką:
"No i co mam powiedzieć? Że potrzebujemy też brzydkich dzieci? Przepraszam, po prostu nie potrafię kłamać".
Te słowa brzmią, jakby mówił o produktach z fabryki, a nie o ludzkich istotach.
Świat, w którym wszystko jest na sprzedaż
Nagranie z jego wyznaniem obejrzało na TikToku ponad pół miliona osób. Jedni bili brawo, że "chciał dobrze dla dzieci", inni łapali się za głowę, że ktoś może tak traktować rodzicielstwo.
Ja widzę w tym symbol naszych czasów: świat, w którym pieniądze mogą kupić nawet geny. To już nie tylko dom, samochód czy zegarek – teraz można sobie nawet "kupić" dziecko o odpowiednich parametrach.
Historia Dewitt-Barlowa nie jest odosobniona. W Dolinie Krzemowej bogaci ojcowie wydają podobne kwoty, by wybierać zarodki "dzieci geniuszy". On zamiast tego wybrał urodę. Ale czy to jeszcze rodzicielstwo, czy już projektowanie ludzi? Gdy dzieci stają się produktem, tracimy coś fundamentalnego – ich bezwarunkową wartość.
Można powiedzieć: jego życie, jego pieniądze. Ale to nie jest prywatna decyzja. To opowieść o świecie, w którym ważniejsze od miłości i akceptacji jest "ładne zdjęcie do albumu".
Dewitt-Barlow podsumował: "W uczciwym świecie chcesz, żeby twoje dzieci miały szansę".
Tylko że szansa to nie kwestia genów z katalogu, tylko miłości, akceptacji i bezpieczeństwa, których nie da się kupić za żadne pieniądze.
Źródło: nypost.com
