
Wygląda jak scenografia z filmu grozy – dzieci w metalowych klatkach wystających z okien. Brzmi niewiarygodnie – a jednak! Pod koniec lat 30. ubiegłego wieku takie rozwiązania uważano za normę. Czym były tzw. "baby cages" i dlaczego kiedyś uznano ich używanie za zdrowe dla dzieci?
Brzmi nieprawdopodobnie, ale ten wynalazek istniał naprawdę. W 1922 roku Amerykanka Emma Read opatentowała przenośną klatkę dla dzieci, którą montowało się… w oknie mieszkań.
Generalnie chodziło o to, by niemowlęta (szczególnie mieszkające w ciasnych kamienicach) miały dostęp do świeżego powietrza. Pomysł był inspirowany ówczesnymi zaleceniami pediatrów, którzy wierzyli, że "wietrzenie" dzieci wzmacnia ich odporność. To coś na wzór hartowania dzieci, co obecnie także praktykuje się w wielu krajach.
Inspiracja do powstania klatek dla niemowląt
W książce "The Care and Feeding of Children", opublikowanej pod koniec XIX wieku przez dr. Luthera Emmetta Holta, radzono rodzicom, by wystawiali maluchy na działanie świeżego powietrza – nawet zimą.
Problem w tym, że w wielu miejskich mieszkaniach zwyczajnie brakowało balkonów czy ogródków. Emma Read uznała więc, że rozwiązaniem będzie siatkowa klatka montowana w oknie. To coś pomiędzy balkonem, a kojcem. Otwierało się ją tylko od strony wnętrza domu. Była wystarczająco duża, by zmieścić leżące lub siedzące dziecko, a jej konstrukcja miała zapewniać bezpieczeństwo.
Widok, który wzbudza grozę
Pomysł początkowo nie zyskał popularności w Stanach Zjednoczonych. Dopiero pod koniec lat 30. został wdrożony w Wielkiej Brytanii, gdy członkowie klubu Chelsea Baby Club otrzymali takie "klatki" jako benefit.
W niektórych londyńskich kamienicach zaczęto montować je na próbę. Efekt? Choć rozwiązanie miało ułatwiać życie miejskim rodzinom, jego widok wzbudzał grozę – metalowa siatka wystająca z okna z dzieckiem w środku wyglądała dosyć niepokojąco.
Nie wiadomo, czy dzieci rzeczywiście czuły się w tych klatkach lepiej i zdrowiej – jedno jest pewne: sam widok był (delikatnie mówiąc) niepokojący. Wielkość otworów w siatce sprawiała, że zabawki łatwo mogły wypaść, a całe "urządzenie" wzbudzało wątpliwości. Szczególnie, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Na szczęście ten wynalazek nigdy nie wszedł do powszechnego użytku.
Dziś "baby cage" pozostaje ciekawostką z przeszłości. Pozostało po niej tylko kilka fotografii i archiwalnych filmów.
Zobacz także
