dziewczynka
Często ubrania z drugiej ręki są lepsze niż te z sieciówki. fot. Pexels.com

Nie muszę wydawać fortuny, by moje dziecko było szczęśliwe, zadbane i akceptowane. W świecie, w którym Instagram narzuca standardy stylu nawet trzylatkom, wybieram prostotę i zdrowy rozsądek. Nie kupuję mu nowych ubrań co miesiąc – i mam ku temu pięć bardzo dobrych powodów.

REKLAMA

Moda dziecięca a planeta

Przemysł odzieżowy to jeden z najbardziej obciążających środowisko sektorów gospodarki – produkuje więcej emisji CO₂ niż transport lotniczy i morski razem wzięte.

Woda zużywana do wytworzenia jednej bawełnianej koszulki mogłaby zaspokoić pragnienie jednej osoby przez ponad dwa i pół roku. Gdy więc ktoś pyta mnie, czemu moje dziecko nie ma co sezon nowej garderoby, odpowiadam, że kupując mniej, zostawiam mu lepszy świat. I że bycie świadomym konsumentem zaczyna się od codziennych, małych decyzji.

Dlaczego moje dziecko nie musi być chodzącą reklamą Zary?

1. Ubrania nie definiują wartości człowieka

Chcę, by moje dziecko dorastało w przekonaniu, że o jego wartości decyduje to, kim jest, a nie metka na koszulce. To nie jest slogan – to lekcja, którą wynosi się z domu.

Jeśli od najmłodszych lat uczymy, że "nowe" oznacza "lepsze", trudno później uwierzyć, że relacje, pasje czy charakter są ważniejsze niż rzeczy.

2. Ubrania mają długie życie

Dzieci wyrastają z ubrań w tempie ekspresowym. Nowe koszulki po dwóch praniach wyglądają tak samo jak te z drugiej ręki.

Wykorzystuję więc wymiany między znajomymi, grupy lokalne czy ciuchy po starszych dzieciach w rodzinie – i uczę w ten sposób, że recykling to nie wstyd, ale troska o planetę.

3. Konsumpcja ma swoje konsekwencje

Za każdą "uroczą" bluzeczką z sieciówki stoi proces produkcji, który często oznacza wyzysk pracowników i obciążenie środowiska.

Wiem, że nie zmienię świata sama, ale mogę zmienić nawyki w moim domu. A dzieci uczą się przede wszystkim z obserwacji.

4. Mniej rzeczy to mniej presji

Kiedy szafa pęka w szwach, a dziecko codziennie słyszy pytanie "w co dziś się ubierzesz?", zaczyna traktować wygląd jak element codziennego stresu.

Minimalizm ubraniowy pozwala mu skupić się na tym, co naprawdę istotne – zabawie, nauce, relacjach.

5. Nowe nie zawsze znaczy "lepsze"

Często ubrania z drugiej ręki są lepszej jakości niż te najnowsze z sieciówki, bo po prostu przeszły próbę czasu. I co ważniejsze – dziecko wcale nie zwraca na to uwagi tak, jak nam się wydaje.

To my, dorośli, mamy obsesję nowości, której one wcale nie potrzebują.

Napisz do mnie na maila: anna.borkowska@mamadu.pl
Czytaj także: