
Wystarczyło, że podeszła do kasy z wózkiem i zapytała, czy mogłaby wejść w kolejkę, bo dziecko zaczęło płakać. Nie prosiła o zniżkę ani o litość – chciała tylko szybko kupić dwie rzeczy i wrócić do domu. Zamiast zrozumienia usłyszała nieprzyjemne komentarze, a spojrzenia innych mówiły jedno: "kolejna roszczeniowa matka".
Nie chciała pomocy. Chciała tylko szybko zapłacić
Stała z wózkiem przed ladą, bujając dziecko jedną ręką i próbując wyjąć kartę drugą. Poprosiła tylko, żeby obsłużono ją szybko, bez kolejki, bo "mały zaraz się rozpłacze".
Młody kasjer spojrzał na nią z góry i powiedział: "Ludzie to teraz tylko by chcieli, żeby wszystko im się należało. A z dzieckiem, to najlepiej bez kolejki i za darmo".
Zamurowało ją. Bo nie przyszła po darmowe jedzenie. Przyszła po bułki i wodę. I chciała za nie szybko zapłacić.
Z dzieckiem jesteś niewidzialna albo niewygodna
Zauważyłam, że matka z dzieckiem to społeczny wyrzut sumienia. Albo wszyscy patrzą na ciebie z litością, albo z niechęcią – jak na problem, który wleczesz przez życie zbyt głośno i zbyt blisko innych.
Wózek w autobusie to "przeszkoda", płaczące niemowlę w sklepie to "hałas", a twoje zmęczenie? Niewidoczne. Masz być wdzięczna, że w ogóle cię wpuszczono.
Empatia na pokaz, nie w praktyce
W sieci lubimy mówić o empatii, wspierać matki hasztagami i wrzucać obrazki ze słodkimi maluchami. Ale w prawdziwym życiu – przy kasie, w tramwaju, w kolejce do lekarza – często nie ma ani wsparcia, ani zwykłej ludzkiej życzliwości.
Tak jakbyśmy zapomnieli, że ktoś nas kiedyś też pchał wózkiem i nosił po sklepach. Że każdy z nas zaczynał w tych małych bucikach.
Nie chcę więcej przepraszać, że istniejemy
Nie chcę przepraszać za to, że moje dziecko płacze. Nie chcę wstydzić się, że żyję wolniej, bo mam wózek i ręce pełne pieluch. Nie chcę udowadniać w każdej sytuacji, że nie jestem "roszczeniowa", tylko zmęczona.
Chciałabym czasem, żeby ktoś nie odwrócił wzroku. Tylko powiedział: "Spokojnie. Dam radę chwilę poczekać".
Nie chodzi o gesty. Chodzi o człowieczeństwo
To, co spotkało ją w tym sklepie, nie było tragedią. Ale było jak zderzenie z twardym murem obojętności. I nie jestem jedyną osobą, która tak uważa.
Codziennie matki słyszą teksty, których nie powinny słyszeć. A przecież życzliwość nic nie kosztuje.
