Za płaczem kryją się emocje, czasem bardzo potężne. Nikt nie płacze dlatego, że akurat nie ma nic lepszego do roboty! Dzieciom łatwiej jest się rozpłakać niż dorosłym, ale tylko dlatego, że mają lepszy dostęp do swoich emocji. Jeśli coś czują, wychodzi to przez ich ciało. Krzyczą, gdy się złoszczą, kopią, gdy czują, że muszą walczyć, przytulają się, kiedy potrzebują czułości, śmieją się głośno, gdy coś je bawi, nie zważając na to, gdzie akurat się znajdują.
Z biegiem czasu ten kontakt z emocjami będzie się zacierał. Wpływa na to wychowanie, kultura, w której człowiek się rozwija, środowisko domowe, rówieśnicy itp. Zaczynają działać takie stereotypy jak "nie bądź mazgajem", "beksa-lala", "trzeba być twardym", czy "chłopaki nie płaczą". Często niestety jest tak, że emocje, które dusimy w sobie latami, musimy potem rozpracowywać na kozetce u psychologa.
Bo nikt na bieżąco nie uczy nas, jak sobie z nimi radzić. A zaczyna się od tej krótkiej komendy: "Nie płacz!". Czyli co? Zamknij się w sobie, połknij łzy i udawaj, że wszystko jest w porządku. Kiedyś podsłuchałam, jak moja mama powiedziała do mojego starszego syna, kiedy płakał z jakiegoś powodu: – Płacz. Płacz głośno, jeśli chcesz, wypłacz to porządnie. Było to dla mnie jak objawienie i od tamtej pory uważam, że właśnie tak powinno się reagować na płacz dziecka.
Ten temat poruszyła ostatnio psychoterapeutka Justyna Rokicka na swoim profilu "Godzina dla siebie" na Instagramie. Rozważa, co można powiedzieć do dziecka, zamiast tego oklepanego i bezmyślnego "Nie płacz":
Bardzo ważne są też słowa, które internauci wpisali w komentarzach pod postem. Oto niektóre z nich:
Naprawdę warto wziąć sobie do serca to, że płacz dziecka nie jest wynikiem ani jego widzimisię, ani też żadnej złośliwości względem nas czy kogokolwiek innego. To nie jest też coś, co robi nawykowo! Jak można żądać od dziecka, by przestało płakać, jakby tu chodziło o wyłączenie jakiegoś guzika? Za płaczem stoją – zawsze – prawdziwe emocje (a to, że nam się wydaje, że dziecko płacze z błahego powodu, to jest już tylko nasza interpretacja, nasz punkt widzenia).
Nie zgadzam się też z taką metodą wielu rodziców, która polega na odwracaniu uwagi płaczącego dziecka. Upadł na kolano i płacze? No to pokażę mu szybko przelatującego motylka, żeby się uśmiechnął. Nie! Jeśli upadł i płacze to znaczy, że wydarzyło się coś dla niego istotnego. BOLI GO KOLANO. To nie jest nic. Należy to przeżyć. Zauważyć, że chwilę boli, a potem przestaje. Że można znowu szybko biegać. Że jest obok ktoś, kto pomaga przez to przejść. Przecież to zaprocentuje w przyszłości, w dorosłym życiu, prawda? A jak zaprocentuje udawanie, że nie ma problemów, zagłuszanie emocji? Dobrze wiemy...