matka z dzieckiem
Bo nie każda mama po porodzie chce się skarżyć... fot. Pexels.com

Przeczytałam ostatnio poruszający tekst mamy, która po latach nieudanych prób, straty ciąży i aż dziewięciu cyklach in vitro, w końcu urodziła zdrową córeczkę. I kiedy wychodziła z nią na spacer, nieustannie słyszała od ludzi to samo pytanie. Jej odpowiedź nie mieściła się w społecznych ramach "cierpiącej matki", a jednak była prawdziwa. Oto ona.

REKLAMA

Pytanie, które słyszy każda młoda mama

"Czy nie jesteś wykończona?" – to zdanie, które słyszała wiele razy.

Od sąsiadów, znajomych, nawet przypadkowych przechodniów. Zamiast pytania: "Jak się czujesz?" albo "Jak się odnajdujesz w nowej roli?", dostawała stwierdzenie w formie pytania, oczekujące potwierdzenia. Bo przecież każda młoda matka musi być zmęczona, zrezygnowana, na pół przeźroczysta.

Tyle że ona się tak nie czuła. I to właśnie wprawiało innych w zakłopotanie.

Bo nie każda mama po porodzie chce się skarżyć

Mama, autorka tekstu, który znalazłam na portalu Huffpost.com, opisała, jak przez pierwsze tygodnie po porodzie rzeczywiście była zmęczona – odciągała pokarm co trzy godziny, bo jej dziecko było w szpitalu. Nie spała, nie jadła regularnie, nocami oglądała stare odcinki "Columbo", ale nie czuła się ofiarą.

Gdy w końcu jej córeczka wróciła do domu, mąż przejął część nocnych obowiązków. I choć nie przesypiała nocy w całości, nie chodziła z podkrążonymi oczami i nie czuła potrzeby użalania się nad sobą. Bo… była szczęśliwa.

Czasem zmęczenie to nie wszystko

Wielu rodziców – zwłaszcza mam – opowiada publicznie o swoim wycieńczeniu i kryzysach. To ważne, potrzebne i prawdziwe. Ale równolegle istnieją też takie doświadczenia macierzyństwa, które nie mieszczą się w tej narracji.

Ona nie udawała, że jest robotem. Ale po latach niepłodności i straty wiedziała, że każda godzina z dzieckiem to coś więcej niż wysiłek – to dar. I to nadawało zupełnie inny kontekst jej porankom z butelką, nieprzespanym nocom i noszeniu dziecka po mieszkaniu.

Trauma jako supermoc?

Jednym z najmocniejszych fragmentów tekstu było nawiązanie do rozmowy z psycholożką Robyn Koslowitz, która powiedziała wprost:

"Nasze cierpienie wskazuje nam preferowane życie, jakie chcielibyśmy mieć. I często staje się naszą supermocą".

To właśnie przejście przez dziewięć cykli in vitro, stratę ciąży, pandemię i kolejne niepowodzenia wyrobiły w tej kobiecie odporność, której nie da się nauczyć z podręczników. Dzięki temu poranne karmienie piersią nie było dramatem – było przywilejem. A zmęczenie – znanym tłem, a nie całym obrazem.

Nie pasuję do waszego obrazu matki? Trudno

Ten tekst pokazuje, że społeczeństwo chętnie wkłada matki w jeden schemat: niewyspana, z rozmazanym tuszem, zawieszona między frustracją a poczuciem winy. Wszystko inne wywołuje konsternację.

Kiedy ona odpowiadała "Świetnie się czuję", ludzie nie wiedzieli, co mają powiedzieć. Bo to przeczyło historii, którą znali z filmów i internetu. Tyle że jej doświadczenie – choć mniej medialne – też było prawdziwe.

Każda historia macierzyństwa jest ważna

Z tego tekstu płynie ważna lekcja: możemy być różne. Możemy być wykończone. Możemy być spokojne. Możemy płakać z bezsilności. Możemy czuć dumę i siłę. Nie ma jednego "słusznego" scenariusza.

I choć społeczeństwo wciąż oczekuje jednej odpowiedzi, my mamy prawo dawać inne. Nie z obowiązku – tylko z autentyczności.

Ten tekst mocno mnie poruszył. Bo sama wiem, jak często kobiety rywalizują na "która jest bardziej zmęczona" – jakby to było kryterium zaangażowania. A tymczasem najcichsze matki też często robią najwięcej.

I czasem, zamiast pytać: "Czy nie jesteś wykończona?", warto po prostu zapytać: "Jak się czujesz?" – i być gotowym na każdą odpowiedź. Nawet taką, która nie pasuje do tego, co chcemy usłyszeć.

Źródło: huffpost.com

Napisz do mnie na maila: anna.borkowska@mamadu.pl
Czytaj także: