Reklama.
Trudno czasem pogodzić się z tym, że nie mamy oczu dokoła głowy. Możemy obwiniać się albo uznać, że to część trudów wychowywania dziecka i choć z ogromnym trudem, żyć dalej.
Może cię zainteresować także: Tę historię udostępniają sobie matki ku przestrodze - 2 min to czasem zbyt długo
To moja wina, że jesteśmy w szpitalu. Tak, to przeze mnie, bo to ja upuściłam mojego syna.
Ten dzień był taki sam jak inne. Poszłam z synem do łazienki, trzymając go na rękach. Nawet nie wiem, jak to się stało, ale mój roczny chłopiec zamienił się w kilka sekund w jakiegoś akrobatę. Przechylił się do tyłu, zrobił salto i spadł wprost na podłogę. Ten dźwięk, kiedy jego głowa uderzyła o podłogę, pozostanie w mojej pamięci do końca życia. Gdy wrzasnął z bólu i przerażenia, poczułam, jak brakuje mi tchu, a w żołądku pojawia się kamień, który pozostanie tu chyba na zawsze. Poczułam się tak bardzo winna. Jak najgorsza matka na świecie.
Czułam się, jakbym nie zasłużyła, by opiekować się tą wspaniałą istotą. Wiedziałam, że zawiodłam go całkowicie, że jestem nieudacznicą, która nie potrafi zapewnić swojemu dziecku bezpieczeństwa. Moje serce przeszywały fale złości, upokorzenia, strachu i poczucia porażki.
Gdy emocje trochę opadły, a ja przez dobę czuwałam przy łóżku dziecka, zaczęłam rozmawiać z innymi matkami w szpitalu. Starały się mnie wesprzeć, zapewniając, że nie mogłam tego przewidzieć, że takie wypadki zdarzają się każdemu rodzicowi. Przekonywały mnie, że jeden wypadek nie przekreśla wielu miesięcy starań, nieprzespanych nocy, walki o bycie dobrą mamą.
Ogromnym wsparciem okazały się słowa pielęgniarki, która obserwowała moją narastającą nienawiść do samej siebie. Myślałam, że będzie mnie oceniać, jak złą jestem matką. Ale ona powiedziała: nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile widzę tu dzieci, które trafiają do szpitala z powodu nieodpowiedniego zachowania rodziców. Twoje dziecko też tu jest, bo upuściłaś go. Różnica jednak jest taka, że ty oddałabyś wszystko, by cofnąć czas i będziesz latami roztrząsać, czy mogłaś zapobiec tej tragedii.
Tamci rodzice, którzy pobili dziecko, albo niedopilnowani go, bo mieli ważniejsze sprawy na głowie, nie mają z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. To, że dziecko czasem przewraca się, czy wypada z rąk, niestety zdarza się częściej, niż myślisz. Nie twierdzę, że można to bagatelizować, ale nie można też żyć latami z poczuciem winy. Nikt nie przyznaje się do tego głośno, ale wielu rodzicom dziecko spadło z przewijaka, wypadło z łóżeczka, czy przewróciło się na ich oczach, dotkliwie się raniąc. To jest właśnie odpowiedzialność.