Lekcja, na której uczniowie zgłaszają się do odpowiedzi.
Młoda nauczycielka stawia na swobodę na lekcjach. fot. wavebreakmediamicro/123rf.com
REKLAMA

"Najpierw człowiek, potem nauczyciel"

Czy dzieci mogą uczyć się skutecznie, siedząc na poduszkach zamiast w równych rzędach ławek? Czy pozwolenie im na jedzenie zdrowych przekąsek w trakcie zajęć nie przeszkadza w skupieniu? A może nawet pomaga? Justyna Filipiak, nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej, pokazuje, że można inaczej. I że "inaczej" wcale nie znaczy "gorzej". Jej film na TikToku z 2024 roku o klasowych zasadach obejrzano już ponad 1 milion razy, a polubień ma już ponad 130 tysięcy.

Filipiak w mediach społecznościowych dzieli się tym, jak wygląda jej codzienna praca z uczniami. Nie są to jednak zwyczajne relacje z życia nauczycielki. To materiał do przemyśleń dla każdego, kto zadaje sobie pytanie: jak powinna wyglądać nowoczesna szkoła?

Jak sama zauważa, jej zasady mogą być dla tradycyjnych nauczycieli kontrowersyjne. Pojawiły się komentarze o młodzieńczym entuzjazmie, który z czasem ma ponoć minąć. Pojawiły się komentarze zachwyconych odbiorców, że chcieliby mieć takich nauczycieli i że wtedy z chęcią wróciliby do szkoły nawet po latach. Ale też i takie, że "nauczyciel nie jest misjonarzem". Może jednak czasem powinien być człowiekiem z misją?

Bo choć wiemy, że praca nauczyciela to ogromna odpowiedzialność i nieustanne zmaganie się z oczekiwaniami rodziców, dzieci, dyrekcji i systemu, to jednak warto się zatrzymać i spojrzeć na klasę z innej perspektywy i nauczycielka z TikToka próbuje to pokazać. Filipiak przekonuje, że szkoła może być miejscem przyjaznym, bezpiecznym, a jednocześnie efektywnym – o ile stworzy się atmosferę zrozumienia i współpracy.

10 zasad, które zmieniają lekcję

W jej klasie rządzą zasady, które mogą zaskoczyć niejednego rodzica – i z pewnością wielu nauczycieli, o czym na nagraniu nawet sama Filipiak wspomina. Podkreśla jednak, że wszystkie zasady zostały omówione i zaakceptowane wspólnie z rodzicami. Co wolno uczniom na lekcjach u młodej nauczycielki z TikToka?

  1. Pić wodę podczas zajęć – o ile to bidon lub butelka typu "niekapek".
  2. Jeść zdrowe przekąski, jak warzywa i owoce – ale bez szeleszczących opakowań.
  3. Chodzić po klasie w skarpetkach, nawet do tablicy.
  4. Wyjść do toalety bez pytania o pozwolenie – wystarczy poinformować.
  5. Uczyć się na błędach... nauczycielki – bo czasem specjalnie je popełnia, by uczniowie je zauważyli.
  6. Wyrażać własne zdanie, nawet jeśli jest inne niż reszty klasy.
  7. Nie być zmuszanym do odpowiadania przy tablicy czy czytania na głos.
  8. Pracować w grupach – 80 proc. zajęć odbywa się właśnie w ten sposób.
  9. Siedzieć w dowolnej konfiguracji – ławki są ustawione tak, by sprzyjały współpracy.
  10. Zjeść coś słodkiego – ale tylko w piątek. Wtedy można też odwiedzić sklepik.

Czy kontrowersyjne dla nauczycieli metody działają?

Jak każda innowacja, także i pomysły Filipiak budzą emocje w odbiorcach. Ktoś może mieć mizofonię (o czym możemy przeczytać w komentarzach) i dźwięk chrupiącej marchewki wyprowadzi go z równowagi. Ten komentujący zauważa, że na takiej lekcji (kiedy kolega z ławki coś by jadł) niczego by się nie nauczył. Inni zauważają, że część uczniów lepiej przyswaja materiał indywidualnie, a nie na grupowych zajęciach. Są też głosy, że skarpetki na szkolnej podłodze to po prostu przesada.

Filipiak nie ukrywa, że jej pomysły mogą nie wszystkim się spodobać. Ale podkreśla – to zasady ustalone razem z rodzicami, w atmosferze zaufania i dialogu. Jej celem jest stworzenie takiej przestrzeni, w której dzieci czują się swobodnie, ale też uczą się odpowiedzialności, współpracy i szacunku.

Niektórzy nauczyciele piszą w komentarzach, że chcieliby uczyć w podobny sposób, ale nie mają wsparcia ze strony dyrekcji. Jeden z uczniów wspomniał, że jego nauczycielka też próbowała takich metod, ale po wizycie kuratorium musiała z nich zrezygnować.

Nie chodzi o to, by każdy nauczyciel od jutra pozwalał zdejmować dzieciom buty i serwował marchewki. Ale może warto spojrzeć na szkołę inaczej – nie jak na miejsce, gdzie dzieci mają "przetrwać", ale takie, w którym mogą rozwijać się swobodnie w swoim tempie. Justyna Filipiak pokazuje, że inna szkoła jest możliwa. Może to właśnie dobry moment, by zapytać: a co, jeśli młoda nauczycielka ma rację?

Czytaj także: