
Uczniowie są skołowani
Jestem mamą ucznia 8 klasy szkoły podstawowej i nie mogę dłużej milczeć w sprawie tego, co dzieje się w polskich szkołach, zwłaszcza w tej, do której chodzi moje dziecko. I zwłaszcza w kontekście wymagań dotyczących prac domowych. Jako rodzic widzę, jak ogromny chaos panuje w tym temacie i jak mocno wpływa to na psychikę moich dzieci.
Zacznijmy od tego, że w zeszłym roku jeszcze przed wakacjami szkoły ogłosiły, że zadania domowe są zakazane. Nauczyciele przekonywali nas, że dzieci mają się skupić na nauce w szkole, a po lekcjach nie ma potrzeby ich obciążać dodatkowymi zadaniami. Że mają odpoczywać, bo wtedy lepiej im będzie szła nauka na lekcjach. Jako rodzic byłam zaskoczona i trochę zniesmaczona. Byłam pewna, że to przyniesie negatywne skutki i rozleniwienie, a za nim coraz gorsze wyniki w nauce.
Teraz nauczyciele zaczynają się z tego wycofywać. Niektóre szkoły, w tym ta, do której chodzi mój syn, zaczęły ponownie zadawać prace domowe, ale w bardzo dziwny sposób – dzieci mają je zrobić, ale nie otrzymują za nie ocen. Gdzie tu logika? Jeśli zadanie ma być, to po co w takim razie zakaz oceniania ich pracy? Moje dziecko, jak większość uczniów, jest zupełnie skołowane. Z jednej strony nauczyciele mówią, że prace są opcjonalne, z drugiej zaczynają je zadawać, ale bez żadnych konsekwencji. Uczniowie nie wiedzą więc, czy muszą je odrabiać.
To wszystko wina nauczycieli i MEN
Ostatnio mój syn nie odrobił jednej z zadanych prac. Na pytanie nauczycielki o jej brak odpowiedział szczerze, że nie wiedział, że jest ona obowiązkowa, ponieważ wcześniej nauczyciele mówili o zakazie. Niestety, ta odpowiedź została odebrana jako przejaw bezczelności. Słowa syna oburzyły nauczycielkę, a ta napisała w e-dzienniku pełną skarg wiadomość do mnie. Tak naprawdę syn nie zrobił nic złego – po prostu został wprowadzony w błąd przez nauczycieli, którzy nie potrafią się zdecydować, co właściwie chcą od swoich uczniów.
To, co się dzieje, jest efektem totalnego zamieszania, które powstało przez niewłaściwe decyzje nauczycieli i ministerstwa. Z jednej strony mamy narzucone zakazy, z drugiej – nauczyciele nie wiedzą, co z nimi zrobić i wprowadzają zamęt. Dzieci są teraz zagubione, bo nie wiedzą, czego można od nich wymagać. Nie rozumieją, dlaczego muszą odrabiać coś, co nie ma wpływu na ocenę, a z drugiej strony nie chcą się narażać na kłopoty, jeśli nie zrobią zadania.
Cała ta sytuacja to dla dzieci ogromny stres. Nauczyciele, zamiast dawać uczniom poczucie pewności, miotają się, boją ministerstwa i nie wiedzą, jakie przepisy obowiązują. W rezultacie uczniowie nie czują się bezpieczni, bo nie mają jednoznacznych wytycznych. To, co się dzieje, to nie wina dzieci, tylko konsekwencja chaotycznych decyzji dorosłych. Dzieci potrzebują jasnych zasad, które są konsekwentnie egzekwowane. My, rodzice, też zasługujemy na większą klarowność i wsparcie.