Sandra opowiedziała mi ostatnio historię, która dotyczy jej córki, uczennicy trzeciej klasy szkoły podstawowej. Od roku nie ma już prac domowych i jak twierdzi moja znajoma, skutki tego są opłakane.
Nauka i odpowiedzialność
Wiadomo, że kiedy spotkają się dwie matki, to rozmowa skupia się na jednym: na dzieciach. Tak też było i tym razem, ale w sumie skoncentrowałyśmy się bardziej na pracach domowych i na tym, co ich brak zrobił z uczniami.
– Na początku się cieszyłam – przyznała Sandra.
– Mniej stresu, mniej płaczu nad zeszytami, więcej czasu na zabawę. Ale szybko zobaczyłam, że coś jest nie tak. Moja córka po prostu przestała się uczyć – dodała.
Bez obowiązku odrabiania lekcji dziewczynka się rozleniwiła. Przestała powtarzać materiał, nie pamięta, co było na lekcji, nie czuje, że nauka wymaga wysiłku.
– Kiedy pytam, co było w szkole, wzrusza ramionami. Gdy próbuję namówić ją, żeby coś sobie powtórzyła, odpowiada: "Po co? I tak nie mamy prac domowych".
Najbardziej martwi moją koleżankę to, że jej córka zaczyna tracić poczucie odpowiedzialności. Bez codziennego obowiązku, jakim było odrabianie lekcji, nie widzi potrzeby angażowania się w naukę. Wszystko stało się jakby nieważne.
– Nie wiem, jak to odwrócić – przyznaje bezradnie. – Nauczycielka twierdzi, że dzieci uczą się na lekcjach. Ale ja widzę, że moja córka niewiele umie.
Słuchając jej, zaczęłam się zastanawiać: czy ta rezygnacja z prac domowych to na pewno dobry pomysł? Czy nie odbieramy dzieciom ważnej lekcji samodyscypliny, systematyczności i odpowiedzialności? Może, zamiast usuwać prace domowe, powinniśmy znaleźć złoty środek – tak, by dzieci nie były przeciążone, ale jednocześnie uczyły się, że wiedza wymaga zaangażowania i wysiłku?
W ramach przypomnienia: mija rok od zniesienia prac domowych. Zgodnie z wprowadzonymi zmianami w klasach I-III nie ma prac domowych – z wyjątkiem ćwiczeń usprawniających małą motorykę. Natomiast w klasach IV-VIII zadania są, ale nieobowiązkowe i nieoceniane.