
Dorośli też mają problem z uzależnieniem od ekranu
Zanim kolejny raz westchniesz na widok dziecka z nosem w telefonie, warto zadać sobie pytanie: a co ty robisz w wolnym czasie? Bo prawda jest taka, że wielu dorosłych nie radzi sobie z własnym uzależnieniem od ekranów. I to nie tylko w pracy, ale też podczas rodzinnych wyjść, wspólnych posiłków czy chwil, które miały być w pełni poświęcone dzieciom. Ile z nas łapie się na scrollowaniu ekranu w chwili, kiedy pije kawę, je posiłek, słucha jednym uchem o tym, co działo się w przedszkolu?
W mediach społecznościowych coraz częściej pojawiają się głosy, które zwracają uwagę na ten problem. Sama krytycznie podchodzę do tej sprawy i staram się samą siebie ograniczać w nałogu scrollowania i klikania w ekran telefonu. Ostatnio napisała o tym w portalu Threads użytkowniczka o nicku parowawos. Jej wpis wywołał dyskusję o tym, czy faktycznie dorośli przesadzają z "siedzeniem" przed ekranami. Oto jego treść:
"Byłam wczoraj w kinie. Sale pełne (nie był to 'Minecraft'). Przeraziło mnie, ilu dorosłych korzysta z telefonu podczas seansu. Jak wielu co chwilę zerka, żeby sprawdzić, czy coś przyszło/usunąć powiadomienia. Tak, w ciemnej sali BARDZO to przeszkadza. Zwróciłam uwagę, to pan się tylko przekręcił. A potem zdziwienie, że dziecko nie chce z tobą rozmawiać, skoro nawet w wolny dzień nie poświęcasz mu 100 proc. uwagi. Sami sobie to robicie. Uzależnione dziecko? Może sam masz z tym problem?".
Chcesz zmiany, zacznij od siebie
Trudno o bardziej trafny komentarz. Jako dorośli lubimy myśleć, że to dzieci mają problem z ekranami. Że te nowe technologie są dla nich zbyt atrakcyjne, że trudno im się oderwać. Ale jak one mają nauczyć się mądrego korzystania z telefonu, jeśli widzą nas – dorosłych – którzy sięgają po urządzenie przy każdym powiadomieniu? Którzy zerkają co chwilę na ekran, nawet w ciemnej sali kinowej albo na placu zabaw, zamiast patrzeć na własne dziecko?
FOMO – czyli lęk przed tym, że coś nas ominie – dotyczy nie tylko nastolatków, ale również dorosłych. Sprawdzamy powiadomienia niemal odruchowo, scrollujemy media społecznościowe przy kawie, w łazience, w czasie rodzinnego obiadu. Zamiast odpoczywać, bezwiednie łapiemy za telefon. A dzieci patrzą. I uczą się.
Jeśli dziecko nie potrafi odłożyć tabletu albo złości się, gdy zabieramy mu telefon – warto się zatrzymać i spojrzeć na siebie. Czy nie robimy dokładnie tego samego? Czy nie szukamy w ekranie rozrywki, bodźców, ucieczki od codzienności? Technologia to narzędzie, z którego warto korzystać – ale rozsądnie. Zarówno mowa tu o dzieciach, jak i dorosłych.
Jeśli chcemy, by najmłodsi potrafili odpoczywać, rozmawiać, być obecni – musimy zacząć od siebie. Zrobić miejsce na prawdziwy kontakt, na uważność. Na wspólne przeżywanie, a nie tylko "bycie obok". Bo czasem wystarczy jedno spojrzenie znad telefonu, żeby dziecko poczuło się zauważone. Ale jeśli tego spojrzenia brakuje, to nic dziwnego, że z czasem nasza pociecha przestaje próbować je łapać i sama wnika w to, co dzieje się na ekranie.