uczeń czytający podczas lekcji
Zdaniem polonistki z Warszawy rodzice są zbyt przewrażliwieni i odbierają dzieciom samodzielność. fot. 123rf.com
Reklama.

Przeczytajcie list od naszej czytelniczki Karoliny, polonistki z warszawskiej podstawówki. Nauczycielka opisała sytuację, po której pojawia się tylko jedna, smutna refleksja: na kogo wyrośnie to pokolenie?

List nauczycielki: "Zostałam zrugana, bo wykonuję swoją pracę"

Od 15 lat jestem nauczycielką języka polskiego w szkole podstawowej i widzę, jak zmieniają się dzieciaki, jak zmieniają się rodzice. Elementem mojej pracy od zawsze było czytanie fragmentów tekstów na głos – to ćwiczenie i z rozumienia, i z płynności czytania, i z przełamywania tremy. W czasie pandemii, gdzie zmieniły się metody nauczania, trochę od tego odeszliśmy z uwagi na czas i ograniczenia, komputery. Ale odkąd wszystko wróciło do normy, znów co jakiś czas proszę uczniów o przeczytanie fragmenty jakiejś pozycji.

Kilka dni temu poprosiłam ucznia, nazwijmy go Antek, by przeczytał na głos fragment lektury. Chłopiec był bardzo niechętny, ociągał się, a jak już zaczął, to miał ewidentne problemy z czytaniem. Tego samego dnia po lekcji dostałam maila od jego mamy. Wiadomość była długa, emocjonalna, pełna pretensji: że "dziecko nie lubi", że "jest nieśmiałe", że "czytanie go stresuje".

Mama Antka "prosiła, by jej syn nie był więcej proszony do czytania przy klasie". Wymagała indywidualnego podejścia. Hitem było, że napisała, uwaga, że ona "czyta mu lektury na głos w domu i to wystarczy". Na to wszystko dyrekcja zasugerowała, że trzeba "unikać konfliktów" i "uszanować granice dziecka".

Zamieniłam więc rolę nauczycielki na... osobę odgadywania nastrojów. Kogo dziś nie urazić? Czy dziecko może odpowiadać ustnie? A może nie? Czy można poprosić o przeczytanie czegokolwiek? Czy to już "przemoc edukacyjna"? Tematu prac domowych nawet nie zaczynam.

Jest mi po ludzku przykro. Kocham swoją pracę, lubię te dzieci. Ale coraz częściej czuję, że pracuję w świecie, gdzie każda normalna praktyka pedagogiczna może być potraktowana jak przemoc, jeśli tylko rodzic uzna inaczej.

Gdzie my doszliśmy? Czy naprawdę muszę się tłumaczyć z tego, że uczę dzieci czytać?

Napisz do nas: mamadu@natemat.pl
Czytaj także: