Szkoła
Uczniowie przekraczają możliwe granice. fot. lacheev/123rf
Reklama.

Odpowiedź chłopaka kompletnie ją zaskoczyła. Zamiast po prostu wykonać polecenie, spojrzał na nią z dezaprobatą i rzucił: "A co, pani się nie chce?". W pierwszej chwili nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Ten uczeń był podobno tak pewny siebie i potraktował ją dosłownie jak swoją służącą.

Za grosz szacunku

– W tamtym momencie poczułam, jak coś we mnie pęka. Jak coś rozdziera mnie od środka. To nie była zwykła rozmowa, to było pokazanie braku szacunku i poczucia odpowiedzialności. Uczniowie coraz częściej traktują nas jak kogoś na równi z sobą, a czasami nawet jak osoby gorszego sortu. Jakby to oni płacili nam za naszą pracę. Zero zaangażowania, brak szacunku. Po jego słowach zwątpiłam w młodzież – powiedziała zrezygnowana. Dodam tylko, że jest to najzwyklejsza w świecie szkoła państwowa, a nie prywatne cuda na kiju.

Moja znajoma zaczęła się zastanawiać, co poszło nie tak. Co na przestrzeni tych kilkunastu lat aż tak się zmieniło. Czy to nauczyciele nie potrafią już budować autorytetu, czy to młodzież stała się tak roszczeniową grupą, która nie ma pojęcia, jak wygląda szacunek do drugiego człowieka? Wina szkoły, a może rodziców, którzy pozwalają na wszystko i likwidują wyznaczone kiedyś granice.

Tamara czuła się rozczarowana. To był moment, w którym jej wiara w młodsze pokolenie mocno osłabła. Wspomniała, że to był cios poniżej pasa, który otworzył jej oczy i uwidocznił kwestie, które próbowała pomijać, zatuszować.

– Dawniej to bym mu uwagę do dziennika postawiła, ale teraz nie mogę. Uczniowie są jak święte krowy, którym wszystko się należy. Jeszcze chwila i to oni zaczną rządzić nauczycielami i dyrektorką. Takie czasy nastały – dodała na koniec.

Chciałabyś dodać coś od siebie? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@mamadu.pl
Czytaj także: