uczeń na lekcji
Takiej odpowiedzi w życiu się nie spodziewałem. fot. pl.123rf.com
Reklama.

"Jako nauczyciele często staramy się uczyć dzieci odpowiedzialności, samodzielności i sumienności. Jednak zdarza się, że w jednej chwili całe nasze wysiłki obracają się wniwecz, gdy usłyszymy od ucznia coś, co podważa sens naszych starań.

Tego dnia zapytałem mojego ucznia Michała, dlaczego nie odrobił pracy domowej. Spodziewałem się typowych wymówek: 'zapomniałem', 'nie zdążyłem', 'pies zjadł mój zeszyt'. Tymczasem odpowiedź, którą usłyszałem, była zaskakująca...

Kiedy rodzic staje się "menedżerem" dziecka

Michał spojrzał na mnie bez cienia wstydu i powiedział: 'Proszę pana, nie zrobiłem, bo mama mnie nie przypilnowała'.

Zamarłem na chwilę, bo nie byłem pewien, czy dobrze usłyszałem. To oznaczało, że praca domowa nie była jego obowiązkiem – była obowiązkiem jego mamy. To ona miała pamiętać, pilnować, sprawdzać. Nie Michał. W jego głowie odpowiedzialność za zadania leżała gdzieś poza nim, jakby był małym dzieckiem, a nie nastolatkiem.

Wielu rodziców podchodzi do wychowania z ogromnym zaangażowaniem, co jest wspaniałe. Ale w pewnym momencie granica między wspieraniem a wyręczaniem zaczyna się zacierać. Jeśli dziecko przez lata jest prowadzone za rękę, jeśli zawsze ktoś pilnuje jego obowiązków, to w naturalny sposób przyjmuje, że tak powinno być. Rodzic staje się menedżerem szkolnego życia dziecka – to on przypomina o zadaniach, organizuje, kontroluje. A gdy tego zabraknie? Dziecko nie czuje się winne – bo przecież to nie ono zawiodło.

Samodzielność, której brak

Michał nie jest jedynym uczniem z takim podejściem. Coraz częściej spotykam dzieci i nastolatków, którzy nie traktują obowiązków szkolnych jako swoich. To ich rodzice pamiętają o zebraniach, pakują plecaki, sprawdzają zeszyty. Część z nich w dobrej wierze pomaga, ale efekt bywa odwrotny do zamierzonego – dzieci nie uczą się samodzielności, nie ponoszą konsekwencji swoich błędów, a w dorosłym życiu mogą mieć problem z organizacją i odpowiedzialnością.

Największym problemem takiego podejścia jest brak poczucia konsekwencji. Skoro 'to mama nie przypilnowała', to znaczy, że wina leży po jej stronie. Dziecko nie czuje potrzeby poprawy, nie widzi błędu w swoim postępowaniu. A przecież szkoła, oprócz nauki, ma także kształtować charakter i uczyć, jak radzić sobie w życiu.

Jak mamy wychować odpowiedzialne społeczeństwo, jeśli już na starcie młody człowiek nie widzi związku między swoim zachowaniem a konsekwencjami?".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Napisz do mnie na maila: anna.borkowska@mamadu.pl
Czytaj także: