logo
Uczniowie dziś nie są zainteresowani spędzaniem czasu z rówieśnikami na świeżym powietrzu. fot. xrobak/123rf.com
Reklama.

Zagłaskani przez rodziców

Postanowiłam za pośrednictwem portalu dla rodziców zaapelować do nich. Piszę jako nauczycielka języka polskiego, która uczy w szkole podstawowej, ale także jako ktoś, kto doskonale pamięta swoje dzieciństwo. Jestem z pokolenia milenialsów, a lata 90. (czyli moja młodość) to czasy, kiedy dzieci spędzały długie godziny na świeżym powietrzu, zbierając szczaw na łące, zrywając kwaśny agrest z krzaków w babcinym ogródku, a wieczorami bawiły się w podchody do zmroku.

Mieliśmy podrapane nogi, a ekrany nie były nam do niczego potrzebne. Każdy dzień był przygodą, a życie wypełniały proste przyjemności – nie byliśmy "kanapowym" pokoleniem. Czas w domu spędzaliśmy rzadko, nikt nie mówił, że woli obejrzeć serial niż iść biegać z rówieśnikami w krzakach. Dziś patrzę na współczesne dzieci, które nauczam i nie potrafię ukryć smutku. Widzę, jak zagłaskani przez nadopiekuńczych rodziców nie mają szans na podobne doświadczenia.

Zamiast biegać po łąkach, grać w podchody czy zbierać owoce z drzewa, ich życie kręci się wokół ekranów. Jakaż tragedia zapanowała ostatnio w mojej szkole, gdy dyrekcja głośno przyznała, że rozważa zakaz smartfonów w placówce. Coś, co kiedyś było przyjemnością, teraz stało się normą. Dzieci, które nie mają szans na samodzielną zabawę na podwórku, nie potrafią rozwiązywać własnych problemów, bo rodzice tak bardzo się o nie martwią.

Chcesz podzielić się swoim zdaniem na ważne społeczne lub rodzicielskie tematy? Napisz: mamadu@natemat.pl.

Takie mamy trudne czasy

Niestety, zauważam, że to nie wina rodziców. Wiem, że robicie to z troski o dzieci, bo boicie się, że coś im się stanie. Boicie się, że ktoś was oceni, jeśli wasze dziecko popełni błąd, upadnie, a może nawet wtedy, gdy rozwinie w sobie jakąś negatywną cechę. Ale warto zadać sobie pytanie, czy przypadkiem nie zabieracie im czegoś, co jest dla nich najcenniejsze – możliwości doświadczenia życia. Życia, które nie zawsze jest łatwe, ale które rozwija i przygotowuje do dorosłości.

Dzisiejsze dzieci nie mają okazji poznać smaku kwaśnego agrestu czy ciepła słońca na twarzy, gdy biegają na świeżym powietrzu. Zamiast tego są zamknięte w swoich domach, w bańkach ochronnych, niezdolne do podejmowania samodzielnych decyzji. Tylko wtedy, gdy pozwolimy im się potknąć, upaść i wstać, kiedy będą miały okazję sięgnąć po to, co dla nich niewygodne, staną się silniejsze. Czasy takie jak te, kiedy ja byłam dzieckiem, niosły w sobie dużo ryzyka, ale uczyły też samodzielności, odwagi, zaradności. Dziś to staje się coraz bardziej obce najmłodszym.

Rozumiem, że rodzice boją się, że ich dzieciom coś się stanie. Ale może warto pozwolić im na trochę więcej swobody? Może warto, by choć na chwilę stały się częścią świata, w którym nie wszystko da się kontrolować? Świata, który nie jest bezpieczny, ale pełen możliwości, radości i spontanicznych doświadczeń. Dzięki takim doświadczeniom być może uda się ich jeszcze uchronić przed "kanapową" dorosłością.

Czytaj także: