logo
Niektóre kobiety po 40. odkrywają, że żałują decyzji o rezygnacji z zakładania rodziny. fot. samwordley/123rf.com
Reklama.

Żałuje, że nie ma dzieci

Chciałabym podzielić się z wami moimi przemyśleniami, które pojawiły się po spotkaniu na kawie ze znajomą. Kiedyś pracowałyśmy razem w jednej firmie, a teraz, po długim czasie, udało nam się spotkać na kawie. Zaskoczyło mnie, jak bardzo się zmieniła. Wspomniała, że niedawno skończyła 40 lat i poczuła, że to był przełom. Myślałam, ze może poczuła kopa energii, chce się rozwijać w jakimś nowym kierunku. Wiecie, co mówią o przekroczeniu 40.

Okazało się zupełnie odwrotnie. Dawniej była tą, która stawiała na siebie, na karierę, na niezależność, a teraz przyznała, że czuje się zagubiona. W jej słowach było tyle smutku, że nie mogłam się powstrzymać od współczucia. Sama mówiła, że przez lata była "wojującą feministką", skupioną na rozwoju zawodowym i osobistym. Jednak teraz, gdy patrzy na swoje życie, dostrzega, że coś jej umknęło.

Choć ma partnera, to wielokrotnie odmawiała mu ślubu, nie mają też dzieci. A to, jak mówi, jest tym, czego zaczyna jej brakować. Jednocześnie przyznała, że uważa, że "w tym wieku to już za późno" i że "jest za stara na ciążę". Zauważyła, że w społeczeństwie nie ma dla niej miejsca – nie dostaje żadnych ulg podatkowych ani świadczeń, a życie jej koleżanek kręci się wokół dzieci, które potrzebują wsparcia, bo wchodzą właśnie w wiek nastoletni.

Chcesz podzielić się swoim zdaniem na jakiś temat? Napisz: martyna.pstrag-jaworska@mamadu.pl lub: mamadu@natemat.pl.

Czuje się przezroczysta dla świata

Zaskoczyło mnie to, jak bardzo w jej oczach pojawiła się pustka, jakby była niewidoczna dla świata. Mówiła o tym, że w jej życiu zostało tylko czekanie na emeryturę, co wcale nie brzmiało optymistycznie. Mówiłam jej, że przecież wciąż jest młoda, że może jeszcze wszystko w swoim życiu zmienić, wziąć ślub i zajść w ciążę. Ona zwierzyła się, że odczuwa, jakby coś w niej zgasło, jakby minął jej najlepszy czas.

Zrobiło mi się jej bardzo żal, bo tak trudno mi było pojąć, jak to jest być w takim punkcie życia, gdzie człowiek nagle czuje się niepotrzebny, nieistotny. A potem, gdy wróciłam do domu, zaczęłam myśleć o tym, jak wiele ja mam. Czasem narzekam na hałas w domu, na to, że nie mam chwili dla siebie, na przedszkolne problemy moich dwóch córek, które nie dają mi odpocząć.

Ale jednak gdy widzę, jak moje dzieci biegają po domu, jak czekają na mnie, jak dzielą się ze mną swoimi emocjami, zaczynam dostrzegać, ile mam szczęścia. To, że jestem dla kogoś ważna, że moje dzieci liczą na mnie, że mogę im towarzyszyć w ich rozwoju, daje mi poczucie spełnienia, którego trudno szukać w innych relacjach. Zaczęłam dzięki tej perspektywie doceniać każdy dzień, każdą chwilę, choćby była pełna chaosu. Nie jestem sama.

Dzięki temu spotkaniu przypomniałam sobie, jak ważne są te małe rzeczy, które tworzą naszą codzienność. Cieszę się, że mam rodzinę, choć czasem mam ochotę wyjść z domu i nie wrócić przez tydzień. Właśnie dlatego, kiedy słyszę o kimś, kto czuje się niewidoczny, dostrzegam, jak bardzo powinniśmy doceniać to, co mamy, nawet jeśli nie zawsze jest to łatwe.

Czytaj także: