Społeczna presja
Przedstawiciele platformy edukacyjnej Institute of Child Psychology opublikowali post, który mógłby wyprowadzić nas z równowagi, gdybyśmy nie czuli, że oddaje prawdę o naszych czasach.
Piszą: "Społeczeństwo popycha nasze dzieci ku chronicznemu stanowi 'walki lub ucieczki'. Każe im osiągać stopnie w szkole, ścigać się z innymi dziećmi o lepszą pozycją, osiągać sukcesy".
Tymczasem, cytując dr Nicole Le Perę: "Nasz układ nerwowy potrzebuje równowagi, ciszy, kreatywności i zabawy. Jesteśmy ludźmi, nie maszynami".
I tak sobie myślę, że to jest niepokojąco niezwykle prawdziwe. To, że żyjemy w zachodnim społeczeństwie utopii sukcesu i uwierzyliśmy, że osiągnięcia nas definiują. Proste, zwyczajne życie jest passe.
Decyzja o zostaniu z dzieckiem w domu? Przeciwna wszystkim osiągnięciom ruchów feministycznych od stuleci!
Nieposłanie dziecka do żłobka? Zarzucenie dekad walk o kobiecą emancypację! I tak wchodzimy w ten schemat od matki do dziecka i narzucamy kolejne presje, kolejne wymagania, kolejne oceny.
Nie ma tu miejsca na rozczulanie się nad sobą, na dochodzenie do siebie, na poczucie transformarcji, jaką się przechodzi, kiedy na świecie pojawia się dziecko. Nie ma miejsca na ukojenie, na ciszę, na wyzwania sfery psyche. Nie ma miejsca, trzeba biec, trzeba przekazać to naszym dzieciom. One nie mogą zostać w tyle.
Z niepokojem i trwogą patrzę na rodziców, którzy mają zmęczone oczy, ale zapisują wyczerpane dzieci na kolejne zajęcia dodatkowe. Myślę, że robią to z troski o ich przyszłość, ale często mam wątpliwości. Ile w tym jest rodzicielskiej miłości i opieki, a ile własnych lęków i ambicji?
Zwolnijmy.
Każdy z nas potrzebuje przede wszystkim pauzy.
Jeżeli nie pozwolimy sobie na przerwanie tego błędnego koła, będziemy świadkami tego, jak nasze dzieci się w nim gubią, przewracają i nie mają siły się podnieść.