logo
Matka poszła do urzędu i spotkała piekło. W Polsce rodzicielstwo to prawdziwa próba charakteru. fot. Pixabay.com
Reklama.

Dużo mówi się o tym, jak Polacy traktują dzieci, ale prawda jest taka, że jeszcze gorzej traktują ich matki. Są postrzegane jako problem – wiecznie roszczeniowe, przeszkadzające, obnoszące się ze swoim macierzyństwem. Cokolwiek zrobią, będzie źle. Jeśli zostaną w domu, to leniwe. Jeśli wyjdą do urzędu czy sklepu – bezczelne.

Historia, która wydarzyła się w jednym z urzędów gminy, to najlepszy dowód na to, jak wielka niechęć wobec matek narasta. Pewna kobieta musiała załatwić sprawę urzędową i nie miała z kim zostawić swojego trzyletniego syna. Dodam tylko, że urząd chwalił się, że jest "przyjazny rodzinom" – wydzielił nawet specjalny kącik zabaw dla dzieci. A jednak dla wielu obecność dziecka była nie do zniesienia.

Gdziekolwiek się nie pojawisz, jesteś problemem

Chłopiec, podobnie jak inne maluchy, bawił się w kąciku zabaw. Nie płakał, nie krzyczał – po prostu śmiał się i mówił jak każde dziecko. I to wystarczyło, by jedna z petentek poczuła się "atakowana" hałasem.

Kobieta bez wahania podeszła do matki i zaczęła ją upominać. Powiedziała, że dziecko jest rozwydrzone, że "tu są dorośli ludzie" i że z maluchem powinno się siedzieć w domu. Jakby macierzyństwo oznaczało automatyczne wykluczenie z życia publicznego.

Matka próbowała tłumaczyć, że kącik zabaw jest przeznaczony właśnie dla dzieci, ale to nic nie zmieniło. Urażona kobieta była przekonana, że to ona ma rację, a matka powinna się podporządkować i natychmiast uciszyć dziecko.

Publiczny lincz nie wystarczył

Po wyjściu z urzędu mogłoby się wydawać, że to koniec przykrego doświadczenia. Ale nie. Na parkingu ta sama kobieta dopadła matkę jeszcze raz. Tym razem nie kryła już wściekłości – zaczęła ją wyzywać, obrażać i, co najgorsze, robiła to wszystko na oczach małego dziecka. Dlaczego tak bardzo nienawidzimy matek? Niechęć do dzieci i ich matek to zjawisko, które narasta w Polsce. Bycie rodzicem oznacza codzienną walkę z krytyką, niechęcią i publicznym ocenianiem.

W społeczeństwie, które tak bardzo stawia na "wartości rodzinne", kobieta z dzieckiem jest traktowana jak intruz. Ma siedzieć w domu, nie przeszkadzać, nie domagać się miejsca dla siebie. A jeśli już musi wyjść, to najlepiej w absolutnej ciszy, z dzieckiem, które zachowuje się jak mały robot.

Tylko gdzie w tym wszystkim empatia? Czy naprawdę doszliśmy do momentu, w którym nie potrafimy zaakceptować nawet odrobiny dziecięcej radości? A może to nie dzieci są problemem, tylko dorośli, którzy zapomnieli, że kiedyś sami byli mali?

Chcesz mi o czymś powiedzieć? Napisz do mnie na maila: anna.borkowska@mamadu.pl
Czytaj także: