Nauczycielka: "Jestem za wycieczkami all inclusive. Nowy gatunek potrzebuje na bogato"

"Chciałabym podzielić się kilkoma spostrzeżeniami, które być może zainteresują rodziców, a może i innych nauczycieli. Opowiem trochę o wycieczkach klasowych i tym, co się tam dzieje.

Dziś już nie wystarczy uczniom zwykła stołówka z kanapkami i zupą. Dzieciaki wymagają ogromnego wyboru! Musi być pełen wachlarz opcji: sałatki, makarony, do tego jakieś danie wegetariańskie, wegańskie, bezglutenowe i jeszcze najlepiej coś bez cukru, bo przecież 'kalorie'. Chłopcy mniej wybrzydzają, dziewczynki w tym temacie są bardziej wymagające.

Kiedy ja jeździłam na wycieczki, to dostawaliśmy kotleta, ziemniaki i surówkę i było dobrze. Dziś nie przejdzie to, bo moi uczniowie pytają, czy można na śniadanie zamówić smoothie, a nie tylko 'suchą bułkę'.

Ale to nie koniec. Zwykły pensjonat? To już zdecydowanie za mało. Zdarza się, że zaczynają negocjować, czy na pewno będą mieć dostęp do basenu i jacuzzi. Na początku tłumaczyłam, że to wycieczka, a nie hotel 5-gwiazdkowy, ale moje uczniaki pytają, czy mają szansę na basen wewnętrzny, najlepiej z podgrzewaną wodą. Gdyby jeszcze pojawiły się pytania o spa, to nawet nie była zaskoczona.

A jeśli chodzi o klimatyzację – latem to temat numer jeden. 'Czy w pokojach będzie klimatyzacja? A jeśli nie, to chociaż wiatrak?'.

Zdaję sobie sprawę, że to wszystko brzmi trochę jak żart, ale naprawdę – dzieci i młodzież mają coraz wyższe wymagania, nawet jeśli chodzi o wycieczki szkolne. I muszę przyznać, że w pewnym sensie mnie to bawi. Na szczęście, mimo tych wszystkich luksusowych życzeń, uczniowie wciąż potrafią cieszyć się z nowych doświadczeń i przygód. Wydaje mi się, że wycieczki all inclusive rozwiązałyby problem. Tylko ciekawe, czy rodzice byliby zadowoleni, gdyby za taki wyjazd musieli zapłacić zdecydowanie więcej.

Myślę, że warto przyjrzeć się temu z bliska, bo jeśli tak dalej pójdzie, wycieczki szkolne zmienią się w prawdziwe wakacje na poziomie pięciogwiazdkowych hoteli".