
Myślałam, że widziałam już wszystko...
"Praca w sklepie odzieżowym to wielki test dla cierpliwości. Choć na co dzień jestem przygotowana na różne sytuacje, to niektóre próby zwrotów, z jakimi się spotykam, naprawdę mnie zaskakują. Niezależnie od tego, czy chodzi o buty, które są już całkowicie zużyte, czy inne rzeczy, które ewidentnie były noszone, niektóre prośby klientów są wręcz absurdalne. Zdarzają się też takie, które wprowadzają mnie w zakłopotanie, bo aż trudno uwierzyć, że ktoś może coś takiego zrobić...
Zwracanie butów, które są już zniszczone
Pewnego dnia przyszła do mnie mama z butami, które ewidentnie były noszone – podeszwy całkowicie wytarte, a w środku widoczne ślady po błocie. Pani oczywiście twierdziła, że dziecko miało je na nogach 'tylko raz' na spacerze i teraz 'już nie chce ich nosić, bo są niewygodne'. Trudno było nie zauważyć, że buty nie nadają się do ponownej sprzedaży, ale mama stwierdziła, że to nasza wina, bo 'były źle dopasowane'.
Zaczęła się awanturować, że to nasza odpowiedzialność, że buty 'nie przetrwały dłużej niż jeden spacer'. Cóż, w takich chwilach naprawdę ciężko zachować profesjonalizm. Takie próby zwrotów zdarzają się dość często, a ja nie potrafię zrozumieć, jak można mieć odwagę stawiać takie żądania, kiedy wszystko jest widoczne już na pierwszy rzut oka.
Zdarza się, że klienci wracają z rzeczami, które ewidentnie były noszone, a czasem nawet widocznie zniszczone. Pamiętam pewną sytuację, kiedy przyszła do nas mama z kurtką, która miała już widoczne ślady po użytkowaniu – zmechacenia, zabrudzenia, a nawet uszkodzenie przy rękawie. Pani twierdziła, że kurtka była za mała, a jej dziecko w ogóle jej nie nosiło, mimo że na materiale widać było ślady użytkowania. Chciała, żebyśmy przyjęli zwrot, bo jej dziecko 'po prostu jej nie chce'.
Często też słyszę, że 'ubranie zostało użyte tylko raz'. Takie sytuacje wciąż mnie dziwią, bo nie wyobrażam sobie, żeby ktoś chciał oddać używaną rzecz i mieć pretensje, że 'się nie sprawdziła'.
Zwracanie bielizny to dopiero hit
Pewnego dnia przyszła do nas kobieta z pudełkiem bielizny, która była ewidentnie używana. Miała widoczne ślady, jakby ktoś ją założył przynajmniej raz, a koronkowe detale były lekko podarte. Pani twierdziła, że bielizna 'jest zła, bo jest niewygodna'. Po chwili powiedziała, że to na pewno nasza wina, bo 'rozmiar nie pasował do tego, co było napisane na opakowaniu', więc nie miała innego wyjścia, jak tylko oddać ją do sklepu.
Próbowałam grzecznie jej wyjaśnić, że tego typu produkt nie podlega zwrotowi, ale to nic nie dawało. Atmosfera była napięta, a ja czułam się wyjątkowo niekomfortowo, będąc w takiej sytuacji. Chyba wszyscy wiedzą, jak trudno jest rozmawiać o zwrocie używanej bielizny, zwłaszcza gdy ktoś próbuje to robić bez najmniejszego skrępowania.
Kurtka za mała, bo dziecko 'szybko rośnie'
Innym razem przyszła mama z dzieckiem, która chciała zwrócić kurtkę, która okazała się za mała. Oczywiście, kurtka była już noszona i nie wyglądała na nową, ale pani postanowiła, że mimo wszystko odda ją z powrotem. Stwierdziła, że zdecydowanie nie była ona 'odpowiednia na rosnące dziecko'. Znowu zaczęło się lamentowanie, że takie zakupy to tylko tymczasowe rozwiązanie, bo 'dzieci rosną jak na drożdżach'. Próbowałam wyjaśnić klientce, że zwroty nie są przyjmowane w takich przypadkach, ale ona nie dawała za wygraną. To były chyba najbardziej dziwne negocjacje dotyczące zwrotów, jakie kiedykolwiek przeprowadzałam.
Praca w sklepie z ciuchami to nie tylko codzienne porządki i obsługa klientów. Czasem mam wrażenie, że niektórzy traktują nasz sklep jak centrum zwrotów, gdzie można oddać wszystko, co się nie podoba. Choć staram się być wyrozumiała, to są momenty, kiedy naprawdę trudno mi uwierzyć, że takie sytuacje dzieją się na serio. W końcu to nie my jesteśmy odpowiedzialni za to, że ktoś nie sprawdził rozmiaru butów, a potem chce je zwrócić, bo 'nie pasują do wszystkiego'.
Gdzie się podziała zwykła ludzka uczciwość?".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).