logo
Rodzice zabierają chorujące dzieci w miejsca publiczne bez skrupułów. fot. Wojciech Olkusnik/East News
Reklama.

Chore dzieci zarażają w przestrzeni publicznej

Wielu rodziców, mimo naprawdę alarmujących statystyk, nadal dość lekkomyślnie podchodzi do infekcji najmłodszych. W mediach społecznościowych pojawiają się komentarze o tym, że nie można przesadzać z izolacją i sterylnością, bo potem dzieci mają wyjałowione organizmy i brak jakichkolwiek mechanizmów obronnych ze strony układu odpornościowego.

Na temat zabierania chorych dzieci w miejsca publiczne wywiązała się dyskusja pod jednym z wątków w portalu Threads. Użytkowniczka o nicku sandrakaczmarek05 napisała: "Dlaczego zabieracie chore dzieci, w miejsca publiczne? Byłam u dentysty, a tam matka z takim 10-letnim synem, który kaszlał tak, jakby miał płuca wypluć. Sama mam dzieci, trzymam je w domu, jak są chore. Po co w sumie, skoro od dentysty i tak przyniosę te zarazki i bakterie [...]" – zauważa kobieta.

W dalszej części autorka opisuje treść rozmowy, jaką usłyszała w poczekalni: "Z ich rozmowy słyszałam, że normalnie do szkoły chodzi. Boże, co jest z wami nie tak, że nie potraficie zrozumieć, że dla niektórych osób, czy dzieci, czy dorosłych, takie obcowanie z chorymi, może być zabójcze".

Ci, którzy dopiero wyszli z chorób i od nowa np. zarazili się czymś, będąc w sklepie, przychodni, szkole czy przedszkolu, doskonale zrozumieją intencje autorki wpisu. Podobnie jak i ci, którzy puszczają do szkoły i przedszkola dzieci świeżo po chorobie, których odporność nadal jest dość słaba. Tacy najmłodsi w mgnieniu oka zarażają się od tych, którzy przychodzą do placówki z katarem, kaszlem i gorączką, bez myślenia o otoczeniu.

Bądźmy zdroworozsądkowi

W komentarzach pod postem pojawiło się wiele komentarzy osób, które były podobnego zdania co autorka. Równie wielu uważało, że kobieta nieco przesadza. "Kaszel poinfekcyjny może trwać do 6 tyg. Myślisz, że będę trzymać tyle dziecko w domu? Jak nie ma gorączki i dobrze się czuje, chodzimy na plac zabaw, do sklepu czy gdzie tam trzeba iść. Ostatnio nawet od pediatry usłyszałam, że mam nie trzymać dziecka w domu, bo na katar a moja mała ma dopiero 2 lata. Jak się boisz zarazków siedź w domu" – napisała jedna z komentujących.

Oczywiście, dzieci, które nie mają nasilających się objawów rozwijającej się choroby, nie powinno się całkiem izolować od otoczenia, bo w taki sposób jego odporność będzie się osłabiała. Nie należy jednak zabierać dziecka w miejsca publiczne, czy puszczać go do szkoły i przedszkola, kiedy jest na początku lub w szczycie infekcji – wtedy czuje się źle i najbardziej zaraża. Nie dość, że w ten sposób narażamy innych na zakażenie, to jeszcze doprowadzamy do gorszego samopoczucia chorego.

Pomyśl, czy ty chciałabyś iść do pracy z gorączką i duszącym kaszlem? Czy byłabyś wtedy tak wydajna, jak w sytuacji, kiedy jesteś zdrowa? Wiadomo, jeśli sytuacja dotyczy dziecka, które właśnie zakończyło infekcję, ale jeszcze kaszle, sytuacja będzie wyglądała inaczej – kaszel poinfekcyjny może trwać nawet kilka tygodni i w tym czasie nie trzeba izolować się od otoczenia.

Ostatecznie, decyzja o tym, kiedy dziecko może wrócić do szkoły, przedszkola czy miejsc publicznych, powinna być podejmowana z rozwagą i troską zarówno o zdrowie własnej pociechy, jak i innych. Warto pamiętać, że w okresie wzmożonych infekcji drobna nieodpowiedzialność może prowadzić do poważnych konsekwencji – nie tylko dla dzieci, ale także dla dorosłych, seniorów i osób z obniżoną odpornością. Kluczowe jest znalezienie równowagi – ani nadmierna izolacja, ani lekceważenie choroby nie są dobrym rozwiązaniem.

Źródło: mp.pl

Czytaj także: