Janek marzył o tym wyjeździe w góry
"Mój syn Janek, który ma 15 lat, od zawsze marzył o feriach w górach, a ja, mimo iż nie zarabiam kokosów, postanowiłam zrobić wszystko, by spełnić jego marzenie. Przez kilka miesięcy odkładałam z oszczędności, żeby móc wysłać go na wymarzony wyjazd do Zakopanego. Wiedziałam, że to będzie dla niego wielka przygoda – pierwsza wizyta w górach, ferie w malowniczym zakątku Polski, z pełnym pakietem atrakcji i góralskimi przysmakami.
Liczyłam, że to będzie wyjazd, o którym będzie opowiadał przez cały rok. Zakopane miało być miejscem, które wywoła w nim radość, niezapomniane wspomnienia i mnóstwo frajdy. Myślałam, że poza podziwianiem pięknych widoków, syn będzie miał okazję spróbować pysznych oscypków, kwaśnicy i innych góralskich specjałów. Nie spodziewałam się, że za tyle pieniędzy, które wydałam na ten wyjazd, dostanie coś, co przypominało żart, a nie posiłek.
Szare kluski na talerzu – po prostu żart!
Kiedy Janek wysłał mi zdjęcie talerza ze swoim obiadem, zrobiło mi się słabo. Na zdjęciu widziałam szare kluski, które wyglądały, jakby były robione w pośpiechu i niedbale. Zamiast apetycznego dania, Janek dostał coś, co przypominało zlepioną masę, a nie jedzenie. Kluski były suche, bez jakiejkolwiek okrasy czy sosu. Po prostu szare, małe kluski, które nie zachęcały do jedzenia. Gdzie się podziały wszystkie te góralskie przysmaki, o których czytałam w ulotce z tego wyjazdu? Gdzie była ta 'wspaniała góralska gościnność'? To była totalna porażka.
Kompot, który nie był nawet kompotem
Do tych nieszczęsnych klusek Janek dostał 'kompot'. No właśnie, tylko że ten kompot to chyba był żart. Woda rozrobiona z najtańszym sokiem, nic więcej. Co to w ogóle miało być? Gdzie podziały się te tradycyjne, pyszne potrawy, które miały sprawić, że syn 'poczuje prawdziwy klimat gór'? Kompot, który w rzeczywistości był wodą zabarwioną na czerwono, to była 'kropka nad i' tych ferii.
Kiedy Janek przysłał mi zdjęcie kolejnego posiłku, zrobiło mi się naprawdę przykro. Kolejne danie wyglądało jeszcze gorzej. Myślałam, że to niemożliwe, że za tyle pieniędzy, które wydałam na ten wyjazd, dziecko dostaje jedzenie, które wygląda tak słabo. Zamiast cieszyć się, Janek wrócił z ferii zażenowany. Co miałam mu powiedzieć? 'Synu, skąd mogłam wiedzieć, że tak się stanie?'. Gdzie się podziały wszystkie te atrakcje, o których mówili? Gdzie to jedzenie, które nie było nawet na poziomie zwykłej stołówki?
Za co ja zapłaciłam?
Byłam wściekła. Naprawdę. Miałam nadzieję, że ten wyjazd będzie czymś wyjątkowym, a skończyło się na rozczarowaniu. Wydałam połowę wypłaty, bo chciałam, by Janek miał wspomnienia, które zapamięta na zawsze. Zamiast tego wrócił z płaczem, zażenowany tym, co mu zaoferowano. Za rok z pewnością nie wyślę syna na taki 'wspaniały' wyjazd".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).
A wy co o tym myślicie? Czy mama trochę aby nie przesadza? Ferie to nie tylko czas spędzony na jedzeniu, ale i na relaksie. Ważne, że chłopak mógł cieszyć się górami, a głodny na pewno nie był.