Bardzo chciał jechać na to zimowisko
"Mój syn Piotrek ma 13 lat i od dawna odliczał dni do tego zimowiska. Marzył o wygłupach na śniegu, wspólnych chwilach z kolegami i nowych przyjaźniach. Zawsze uwielbiał zimę, więc ten wyjazd miał być dla niego wielką przygodą. Mówił mi codziennie, jak się cieszy i że już nie może się doczekać wyjazdu. Ja także byłam pełna nadziei – wiedziałam, że to dla niego świetna okazja, by odpocząć, poznać nowych ludzi i przeżyć coś naprawdę wyjątkowego.
Piżamowy koszmar – a wszystko to moja wina
Jednak zamiast radości, mój syn wrócił z tego wyjazdu kompletnie załamany, a wszystko zaczęło się od drobnej, ale dramatycznej pomyłki. Pewnego wieczoru chłopcy wrócili po kąpieli i przyszła pora na przebieranie się w piżamy. Wtedy zaczęły się 'schody'. Piotrek otworzył swoją walizkę i… wszystko się posypało. Okazało się, że... pomyliłam piżamy. Zamiast tej, którą rzeczywiście chciał zabrać, do walizki trafiła stara piżama z misie. Suszyła się na grzejniku, a ja przez przypadek włożyłam ją do jego torby. Wydawało mi się, że to właśnie ta, którą wybrał na wyjazd. Kiedy Piotrek zobaczył, co wziął ze sobą, od razu się zdenerwował. Nie chciał tej piżamy, więc poczuł się rozczarowany i wkurzony. To była pomyłka – moja pomyłka – która kosztowała go naprawdę wiele...
Upokorzenie przed kolegami
Ta z pozoru błaha sytuacja, zamieniła się w koszmar. Kiedy Piotrek założył piżamę, od razu stał się obiektem żartów. Chłopcy, którzy byli z nim w pokoju, zaczęli się z niego śmiać. Ich kpinom nie było końca, a Piotrek czuł się, jakby ziemia miała się pod nim zapaść. Wyśmiewali go za piżamę z misie, jakby była czymś, co go całkowicie dyskwalifikuje.
Mój syn stał tam, zgarbiony, wstydził się i nie wiedział, co ma zrobić. Nie miał odwagi, by się bronić, czuł się okropnie. Było to dla niego kompletne upokorzenie. To, co miało być zabawą i przygodą, zmieniło się w coś, co całkowicie zrujnowało jego pewność siebie.
Kompletny brak reakcji opiekunek
To, co mnie najbardziej boli, to fakt, że opiekunki w ogóle nie zareagowały. Przecież słyszały śmiechy i widziały, jak chłopcy dogryzają Piotrkowi, ale nie zrobiły absolutnie nic. Siedziały obojętnie z nosem w telefonach, ignorując to, co się dzieje. Moje dziecko było wyśmiewane na oczach dorosłych, którzy powinni czuwać nad tym, by zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa. Ale one w ogóle nie zareagowały. Kompletnie nic nie zrobiły.
Nikt nawet nie podszedł, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Nikt nie zwrócił uwagi na to, co się dzieje. Jak można pozwolić, żeby dziecko zostało samo w takiej sytuacji? Jak można było nie zauważyć, że Piotrek przeżywa upokorzenie? Nie jestem w stanie zrozumieć, jak to możliwe, że nikt nie podszedł, by pocieszyć mojego syna.
Piotrek wrócił do domu przybity
Mój syn wrócił z zimowiska z zupełnie innym spojrzeniem na świat. Był smutny, przybity, zrezygnowany. Wrzeszczał, że nigdy więcej nie pojedzie na żadne zimowisko. To była zupełna klapa, która zostawiła w nim trwały ślad.
Oczywiście, przeprosiłam go za moją pomyłkę. Widziałam, jak bardzo go to bolało, i czułam się okropnie, bo to przez moją nieuwagę, jego zimowisko zamieniło się w koszmar. Piotrek, choć zraniony, przyjął moje przeprosiny. Wiedziałam, że nie da się cofnąć tego, co się stało, ale miałam nadzieję, że przynajmniej poczuje się trochę lepiej, wiedząc, że zawsze może na mnie liczyć.
Przyszedł do mnie z uśmiechem, powiedział, że już nie będziemy o tym rozmawiać, ale w jego oczach wciąż było coś, co mówiło mi, że ta sytuacja pozostawiła w nim swój ślad".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).