Ferie zimowe budzą w rodzicach wiele skrajnych emocji. Jedni na samą myśl o nich drżą i rwą włosy z głowy, drudzy cieszą się, bo wreszcie spędzą więcej czasu z dziećmi. Uczniowie z kolei podekscytowani są wszelkiego rodzaju wyjazdami i tym, co się na nich wydarzy. Z niecierpliwością odliczają dni i pakują walizki.
To nieszczęsne zimowisko
Na moją skrzynkę mailową trafił list nadesłany przez jedną z naszych czytelniczek. Padają ostre słowa i gorzkie obietnice. Przeczytajcie same.
"Syn wrócił właśnie z pierwszego w życiu zimowiska. Pojechał na 6 dni, tyle na początek chyba jest wystarczająco. Dałam mu kieszonkowe: 400 zł. Wiem, że chyba trochę za dużo, ale wolałam, żeby mu zostało, niż zabrakło. Myślałam, że chociaż z 200 zł odda.
I wyobraźcie sobie, że wydał wszystko, co do grosza. A co najciekawsze, przywiózł tylko jakąś jedną małą pamiątkę. Gdzie reszta pieniędzy? Zgubił, ktoś mu ukradł? Nic z tych rzeczy. Syn zabawił się w sponsora i wydał wszystko na kolegów i ich zachcianki. Kupował napoje, waty cukrowe, żelki, jakieś breloczki. No i kasa się rozeszła.
Kiedy mi o tym opowiadał, czułam, jak mi się nóż w kieszeni, ale próbowałam powstrzymać emocje. Czy on oszalał? Nie dość, że sam wyjazd kosztował prawie 2 tys. złotych, to jeszcze wydał całe kieszonkowe? Nigdy więcej! Następne ferie syn spędzi w domu albo u dziadków, bo mnie na taki sponsoring po prostu nie stać. Nie po to pracuję od rana do wieczora, by on moje ciężko zarobione pieniądze na kolegów wydawał" – czytam.
O krok za daleko
Są dzieci, które czują silną potrzebę akceptacji. Nie lubią stać z boku, być trochę odizolowane czy odtrącone przez rówieśników. Bywa, że chwytają się wszystkich możliwych sposobów, by przypodobać się kolegom i wkupić w ich łaski. Przypuszczam, że syn naszej czytelniczki znalazł się w podobnej sytuacji. Nie sądzę, by do "obdarowywania" kolegów słodyczami i upominkami został zmuszony.
Może chciał "zabłysnąć", pochwalić się kieszonkowym? A może po prostu uznał, że tak będzie najlepiej i najfajniej. To było jego pierwsze zimowisko, może pierwszy samodzielny wyjazd. Myślę (choć nie mam oczywiście takiej pewności), że pieniądze pomogły mu zawiązać nowe "przyjaźnie" i sprawiły, że jakoś więcej kolegów było w jego pobliżu. Fakt, taka rozrzutność nie była dobrym posunięciem, ale kto z nas będąc dzieckiem, nie popełniał błędów?