logo
Kiedyś takie zachowanie było nie do pomyślenia, a dziś? fot. Pixabay.com
Reklama.

Filip kontra nauczycielka

Filip, syn mojej przyjaciółki, to inteligentny, pewny siebie 14-latek, który – jak na swoje czasy przystało – nie boi się mówić, co myśli. Jego poczucie humoru i ironiczne podejście do rzeczywistości nieraz spotykały się z aprobatą rówieśników. Jednak pewnego dnia poszedł o krok za daleko. W trakcie lekcji pozwolił sobie na złośliwy komentarz pod adresem nauczycielki.

"Może czas zmienić pracę, skoro pani tak wszystko przeszkadza?" – rzucił.

Kiedy nauczycielka zwróciła mu uwagę, jeszcze zaśmiał się jej w twarz.

Sytuacja szybko dotarła do jego matki, mojej znajomej, która, ku zaskoczeniu wszystkich, nie zareagowała w sposób, jaki mogłabym przewidzieć.

Aga twardo stanęła za synem

Gdyby ta historia wydarzyła się kilkanaście lat temu, Filip po powrocie do domu musiałby odbyć z rodzicami długą, stanowczą rozmowę i przeprosić nauczycielkę następnego dnia. Jednak jego matka postąpiła inaczej. Powiedziała jasno: "Mój syn ma prawo wyrażać swoje zdanie, nawet jeśli nie zgadza się z autorytetami".

Szok? Jej słowa to dowód na ogromną zmianę pokoleniową, jaka dokonała się na przestrzeni ostatnich lat. Według niej Filip ma prawo do krytyki i mówienia tego, co myśli – nawet wobec osoby, która go uczy. Aga nie widziała w tym niczego złego. Wręcz przeciwnie, uważała, że taka postawa to wyraz samodzielnego myślenia.

Czy granice szacunku się zatarły?

Kiedyś autorytet nauczyciela był niepodważalny. Niezależnie od tego, czy dziecko miało rację, czy nie, rodzice stali murem za pedagogiem. Teraz to się zmienia. Rodzice coraz częściej stają po stronie swoich dzieci, nawet wtedy, gdy ich zachowanie jest trudne do obrony. Czy to dobrze?

Z jednej strony, takie podejście buduje w dzieciach pewność siebie i odwagę w wyrażaniu swoich poglądów. Z drugiej, podważa autorytet nauczyciela i może prowadzić do chaosu w relacjach na linii uczeń–pedagog.

Jeśli każda uwaga nauczyciela będzie spotykała się z ripostą rodzica, kto będzie miał siłę, by prowadzić młodych ludzi przez życie?

Jak znaleźć w tym wszystkim balans?

Nie chodzi o to, by nasze dzieci były bezwzględnie posłuszne i nie miały własnego zdania. Ważne jest jednak, by rozumiały, że wolność wypowiedzi niesie ze sobą dużą odpowiedzialność. Filip miał prawo wyrazić swoje zdanie, ale sposób, w jaki to zrobił, był nieakceptowalny. Czy jego matka o tym zapomniała?

Szacunek do drugiego człowieka to wartość, która nie powinna ulegać zmianom pokoleniowym. Uczenie dzieci, że mogą mówić, co myślą, to jedno – ale uczenie, jak to robić z klasą i empatią, to zupełnie inna sprawa.

Ta historia to przykład, który skłania do refleksji. Jak powinniśmy wychowywać nasze dzieci? Czy mamy stać za nimi zawsze i wszędzie, czy może uczyć je, że nie wszystko im się należy? Filip i jego mama pokazali, że czasy się zmieniają – ale czy zmieniają się na lepsze?

Szacunek nie jest staroświecki – to podstawa dobrych relacji, które warto pielęgnować, niezależnie od pokolenia.

Chcesz mi o czymś opowiedzieć? Napisz do mnie na maila: anna.borkowska@mamadu.pl
Czytaj także: