Dziecięce emocje są mi niezwykle bliskie. Nie traktuję ich jak czegoś gorszego, niepotrzebnego, mniej ważnego. To, co czują i przeżywają moje dzieci, dotyczy mnie i wypełnia każdą cząstkę mojego ciała. Nie mogłabym nazwać siebie dobrą matką, gdybym umniejszała temu, co rozdziera moich synów od środka. Uśmiech na ich twarzach – uwielbiam, złość staram się pomóc opanować.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kiedyś się ich bałam, dziś podchodzę do nich z uważnością, akceptacją i życiową mądrością. Mowa o emocjach, z którymi mierzą się młodsi i starsi, chłopcy i dziewczynki. Dosłownie każdy. I choć są tak powszechne i dobrze znane, zdarza się, że boimy się o nich mówić wprost, otwarcie. Niekiedy odwracamy wzrok i udajemy, że nie widzimy "histerycznego przedstawienia", które urządza nasze dziecko. Dlaczego?
Emocje są ważne
Nie tak dawno pisałam o metodzie, którą stosuję, gdy złości się mój syn. Jak mantrę powtarzam mu cztery słowa: "Przejdziemy przez to razem" i obserwuję, jak złe emocje znajdują ujście.
Po opublikowaniu tekstu na mojej skrzynce mailowej pojawiło się kilka wiadomości. Jedna z mam podzieliła się swoim sposobem, który pomaga jej uspokoić 5-letnią Kaję. Tym razem są to tylko trzy słowa, ale jakże mądre i ważne.
"Kiedy przeczytałam pani artykuł, poczułam wewnętrzną potrzebę podzielenia się metodą, którą praktykujemy w naszym domu. Kaja to niezwykle energiczna, ale i wrażliwa dziewczynka. Wszystko bierze do siebie, każdym drobiazgiem się przejmuje. Nie lubi bałaganu i złości się, gdy ktoś rusza jej rzeczy (mam nadzieję, że z tego wyrośnie).
Często się denerwuje, płacze i histeryzuje. A ja nie mogę ze spokojem patrzeć na to, jak targają nią te negatywne uczucia. Dużo czytałam, szukałam, aż w końcu znalazłam sposób, który w naszym przypadku okazał się tym najlepszym.
Kiedy Kaja się spina, kiedy łzy zaczynają napływać do jej oczu, staram się zapanować nad tym, co złe. Kucam przed nią, tak abyśmy były na tym samym poziomie i mówię jedno zdanie: 'Jesteś wspaniałą sobą', nic więcej. Powtarzam kilka razy, a ona zaczyna się w końcu delikatnie uśmiechać.
Kiedy 'najgorsze' mamy za sobą, zaczynamy rozmawiać o tym, co się wydarzyło. Staram się dowiedzieć, co było powodem, co przyczyniło się do wybuchu złości i tych wszystkich nieprzyjemnych emocji. I tak od słowa, do słowa rysujemy obrazek, który składa się w jedną całość. To nasza historia, może komuś akurat się przyda".
Emocji nie trzeba się bać, nie warto przed nimi uciekać, bo kiedy nas/nasze dzieci ponownie dopadną, to może się okazać, że stało się to ze zdwojoną siłą. A wtedy jedno zdanie może nie wystarczyć. O emocjach trzeba rozmawiać, trzeba się o nie troszczyć i pielęgnować. Za te dobre, warto być wdzięcznym, złych warto się nauczyć. Bo to, co czujemy, definiuje to, kim jesteśmy.
Chętnie posłucham twojej historii. Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@mamadu.pl