"Mój syn przestał jeść, bo pani szczypie go przy obiedzie". Mama walczy z przedszkolem
List do redakcji
16 października 2019, 16:18·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 16 października 2019, 16:18
Czy powolność dzieci może irytować? Z pewnością. Jednak czy to zachowanie godne kary? Zdecydowanie nie. I to powinni widzieć nie tylko rodzice, ale również nauczyciele. O patowej sytuacji, w której pani z przedszkola "puszczają nerwy" napisała do redakcji MamaDu czytelniczka, która woli pozostać anonimowa.
Reklama.
"Mój syn przez panie z przedszkola nabawił się traumy w związku z jedzeniem, a panie umywają ręce. Nie mam pojęcia, jak reagować.
Zaczęło się od tego, że syn przychodził z przedszkola bardzo głodny. Po godzinie 16, gdy go odbierałam, zjadał duży obiad. Nie było to dla mnie niepokojącym sygnałem, cieszyłam, się, że ma apetyt. Nie dziwiło mnie to również dlatego, że znam jadłospis naszego przedszkola. W niektóre dni serek homogenizowany na podwieczorek wydaje się najsmaczniejszą z opcji.
Zaniepokojenie przyszło, gdy mój syn zaczął płakać rano i nie chciał się ze mną rozstać. Chodzi do przedszkola 3 rok i wcześniej nie miał kłopotów z adaptacją. Pojawiły się na początku października.
Wiem, że w tym roku zmienili salę na większą i że mają nową panią. Jest to pani, która pomaga przy posiłkach. Teraz, z powodu braków kadrowych w przedszkolu, pomaga nauczycielkom również w czasie innych zajęć.
Któregoś dnia zapytałam ją, czy zaobserwowała coś niepokojącego – akurat wtedy tylko ona była w sali. Zaprzeczyła, powiedziała, że jej zdaniem Jędrek dobrze się tu bawi i nie sprawia problemów.
Zapytałam też synka i po paru próbach powiedział mi, że 'nowa pani szczypie i popycha'. Jak wywnioskowałam, nowa pani traci cierpliwość, gdy dzieci robią coś wolno. Syn powiedział, że szczypie, kiedy on je, a popycha, kiedy sprzątają. Podejrzewam, że chodzi o delikatne pchanie dziecka, gdy nie chce iść lub idzie za wolno.
To mnie zszokowało. Poszłam z tym do wychowawczyni, która twierdzi, że nic podobnego nie zauważyła. Z jednej strony jej ufam, bo jest dobrą nauczycielką, z drugiej ma pod opieką tak liczną grupę, że mogła tego nie zauważyć. Tym bardziej niepokojące, że wiem, że Jędrek je powoli i ogólnie raczej z opóźnieniem reaguje na różne komunikaty. Nie jest taki super bystrzak, jednak to jego cecha, nie wada czy złośliwość.
Przez zachowanie tej pani mój syn jest smutny, gdy mowa o przedszkolu i z tego, co wiem od niego i innych pań – nic nie je w przedszkolu. Może woli się zupełnie do tego nie zabierać? Może za bardzo go to stresuje? Nie wiem, ale czuję, że jestem w kropce. Mam po swojej stronie tylko swoje obserwacje i relację 5-letniego dziecka.
Nie chcę go przepisywać, bo Jędrek bardzo się przywiązuje do miejsc i do ludzi, a podczas rozmów nauczycielki tylko wzruszają ramionami. Syn w przedszkolu pozwala się jedynie karmić pani wychowawczyni. Jednak jak wiadomo, w tych warunkach jest to codziennie niemożliwe... W domu też oducza się samodzielności.
Prawdopodobnie umówię się do psychologa dziecięcego, ale jestem na to wściekła! Uważam, że osoby, które nie mają cierpliwości do powolnych ruchów małych dzieci, nie powinny pracować w przedszkolu! Szczypanie i popychanie to przecież kary cielesne! Na pewno tak tego nie zostawię.”