Dla niektórych dzieci i rodziców przerwa świąteczna będzie wyjątkowo długa. Wystarczy wziąć kilka dni wolnego w pracy, by aż do 7 stycznia cieszyć się nicnierobieniem. I o ile "typowe" zajęcia szkolne czy przedszkolne nie będą miały miejsca, to rodzice, którzy mają potrzebę skorzystania z dyżurów przedszkolnych i opieki świetlicowej, mogli zadeklarować taką potrzebę. Niestety, nie wszyscy do próśb dyrekcji i wychowawczyń podeszli na poważnie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kilka, a w sumie nawet i kilkanaście dni przed rozpoczęciem przerwy świątecznej, otrzymałam od wychowawczyni syna w przedszkolu wiadomość. Nauczycielka prosiła, by rodzice zadeklarowali, którego dnia kto pojawi się w przedszkolu. Deklarowana liczba dzieci jest niezwykle pomocna i ułatwia organizację pracy placówki. To zrozumiałe.
Wojna o przedszkolny dyżur
Z samego rana na mojej skrzynce mailowej pojawiła się wiadomość o zastanawiającym tytule: "Nauczycielom nie chce się pracować". Nie ukrywam, że nie mogłam się doczekać, aż przeczytam, co kryje się w środku. Czekała na mnie prawdziwa petarda.
"Mamy 27 grudnia, pierwszy dzień po świętach. Zgodnie z naszym codziennym rytuałem, tuż przed pracą zaprowadziłam swoją córkę do przedszkola. Jak zwykle byłam w biegu, prawie spóźniona. I kiedy dawałam Oli szybkie buzi na pożegnanie, usłyszałam od jednej z wychowawczyń, że dziecko nie powinno dziś pojawić się w placówce, ponieważ nie zostało zapisane na przerwę świąteczną. No myślałam, że wypadnę z butów.
'To jakiś żart? Świąteczny dowcip?', pomyślałam w pierwszej chwili. Jednak przeszywający wzrok nauczycielki szybko wyprowadził mnie z błędu. 'W dniu dzisiejszym zapewniamy opiekę dzieciom, które zostały zapisane na listę' – usłyszałam. 'Oczywiście Ola może zostać, ale pani niedopatrzenie utrudnia nam pracę i organizację' – dodała nauczycielka.
Ktoś tam wcześniej wspominał o konieczności zapisywania dzieci na świąteczne dyżury, ale nie potraktowałam tego zbyt poważnie. Nie wiedziałam jeszcze, czy Ola 27 grudnia pójdzie do przedszkola, czy zostanie w domu, dlatego zbagatelizowałam sprawę. No i co z tego? Przecież nie muszę deklarować, zapisywać i spełniać zachcianek dyrekcji i nauczycielek. Przedszkole jest od tego, by w dni pracujące zapewnić opiekę mojemu dziecku niezależnie od tego, czy wypełniłam wcześniej jakieś dokumenty, ankiety i kwestionariusze czy też nie.
Kto to słyszał, by wychowawczyni wytykała mi moje błędy i pokazywała swoją wyższość? Przecież to jej praca i obowiązek. Ja wiem, że lepiej sobie siedzieć i nic nie robić, niż zajmować się grupką dzieci, no ale niestety, pokrzyżowałam wam plany".
Kilka słów wyjaśnienia
Z tego co wiem, to zdecydowana większość szkół i przedszkoli prosi w przedświątecznym okresie rodziców o deklarację dotyczącą tego, kto, którego dnia pojawi się w placówce. Dyrektorzy, wychowawczynie i nauczycielki nie odmawiają opieki nad dziećmi/uczniami, ale by jak najlepiej zorganizować pracę, potrzebują jasnych i konkretnych informacji od rodziców.
I dobrze byłoby, gdyby ci, który zapisali dzieci na dyżur, przyprowadzili je do przedszkola, a ci, którzy stwierdzili, że ich pociecha zostanie w domu, trzymali się swojej decyzji. Tak byłoby dla wszystkich najlepiej.