Tradycyjny system ocen od 1 do 6, który funkcjonuje w polskich szkołach to coś, do czego wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni. Rodzice wymagają od nauczycieli, żeby stawiali takie oceny, bo są zdania, że to daje im jasną informację o nauce i rozwoju ich dzieci. Tymczasem oceny opisowe mogłyby bardziej motywować uczniów i dawać więcej informacji rodzicom.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Od dłuższego czasu eksperci od nauczania zauważają, że jednym z najbardziej demotywujących elementów systemu jest cyfrowa skala oceniania. Mimo tego, że ciągle słyszy się, że oceny nie są przecież ważne i nie pamięta się później w dorosłym życiu, jaką ocenę miało się w 4 klasie podstawówki na koniec roku z matematyki, na dzieciach i tak wywierana jest presja. Pochodzi ona głównie od rodziców, którzy chcą mieć konkretną informację o tym, jakie wyniki w nauce ma ich dziecko.
Wielu pedagogów jest zdania, że ocena opisowa postępów uczniów jest lepsza, bo można w niej opisać przede wszystkim to, co jest mocną stroną dziecka i co warto wspierać oraz pozwala nauczycielowi wyszczególnić, nad czym jeszcze należy z uczniem popracować. W przypadku skali cyfrowej jest konkretna informacja, która w zasadzie o samym uczniu i jego rozwoju niewiele mówi. Sprawia natomiast, że uczniowie czują się lepsi lub gorsi.
O swoim zdaniu na temat systemu oceniania wypowiedziała się Aneta Korycińska, znana w mediach społecznościowych jako Baba od polskiego. W podcaście Alicji Adamowicz i Gabrieli Gargaś "Piekielnie szczere", w którym Korycińska jakiś czas temu była gościem, opowiedziała m.in. o stosunku dzisiejszej młodzieży do szkolnych lektur.
Influencerka zauważyła, że materiał nie jest dziś przystosowany do współczesnych uczniów, ale nauczyciele i program nauczania nie są też otwarci na to, by o książkach z kanonu lektur rozmawiać inaczej niż 20-30 lat temu. Pedagodzy muszą zrealizować program i nawet gdyby chcieli dać podopiecznym głos, by mogli się na luzie i otwarcie wypowiadać, co sądzą o bohaterach książek, to nie ma podczas lekcji w szkole na to czasu.
Oceny szufladkują
Dodatkowo Korycińska zauważyła, że wspomniane już oceny cyfrowe są najgorszym z możliwych systemów motywacyjnych dla dzieci i młodzieży. Kiedy uczniowie dostają dobrą ocenę, czują się spełnieni, ale gdy tylko powinie im się noga, krytyczna, jednoznaczna ocena (niedostateczna), potrafi ich zdemotywować i podciąć im skrzydła.
Równocześnie rodzice nie rozumieją tego, że oceny są dla uczniów niekoniecznie dobre i wymagają od nauczycieli, żeby je stawiali. Czują wtedy, że dostają konkretną informację o swoim dziecku. Korycińska zauważa, że dyrektorzy szkół i nauczyciele powinni być bardziej konsekwentni i rozmawiać z rodzicami o tym, że oceny opisowe mogłyby być lepsze.
"Bo my tak zostaliśmy wychowani, że ocena jest jakąś informacją o postępach. I niestety bardzo często też się przekłada na to [na informację – przyp. red.], o jakości człowieka" – komentuje oceny Korycińska. Prawda jest taka, że przez doświadczanie ocen w szkole uczniowie wychodzą ze szkolnych murów z poczuciem, że dobre oceny świadczą o tym, że ktoś jest wartościowym człowiekiem, a to przecież zupełnie nie jest zgodne z prawdą.