Mikołajki w przedszkolu zwykle wyglądają tak, że do dzieci przychodzi św. Mikołaj i wręcza im upominki przygotowane przez rodziców i dyrekcję. W tym roku w przedszkolu, do którego chodzi dziecko naszej czytelniczki, będzie nieco inaczej. Władze placówki zabroniły robienia składek na zabawki dla kilkulatków.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Mój syn jest przedszkolakiem w dużej publicznej placówce, w której zawsze w grudniu organizowano mikołajki (przynajmniej odkąd on tam chodzi). Zwykle wyglądało to tak, że do dzieci przychodził św. Mikołaj i przynosił im jakieś upominki, na które po części składali się rodzice, a po części były kupowane z pieniędzy Rady Rodziców. Zawsze były to więc paczki np. z jakimiś układankami z budżetu rodziców i przyborami plastycznymi zakupionymi przez przedszkole" – zaczyna swój list mama 5-letniego chłopca.
"W tym roku dyrekcja od początku roku szkolnego, czyli od września, wprowadza dużo różnych zmian, które nie zawsze podobają się rodzicom. Wśród nich jest np. zasada, że dzieci nie dostają w przedszkolu prezentów z okazji Dnia Chłopaka, Dnia Kobiet oraz Dnia Dziecka. Dyrekcja tłumaczy to tym, że składki, które były robione wśród rodziców na prezenty, budziły u wielu mieszane uczucia.
Niektórzy zarzucali przedszkolu, że jest publiczne i bezpłatne, a rodzice byli zmuszani do płacenia składek na prezenty dla dzieci. Dlatego pani dyrektor w tym roku zdenerwowała się i stwierdziła, że jeśli ktoś ma mieć do niej żal, to w przedszkolu nie będzie podarunków. Zasada ma też obowiązywać w mikołajki. 6 grudnia do przedszkolaków przyjdzie św. Mikołaj, ale wręczy dzieciom tylko symboliczne 'słodkie upominki', jak to określiła dyrektorka".
Współpraca przedszkola i rodziców?
Mama 5-latka opowiedziała o motywacji władz przedszkola: "Na niedawnym zebraniu dyrektorka powiedziała, że Mikołaj ma dzieciom powiedzieć, że zostawił im upominki w domu pod poduszkami. Pojawiła się więc prośba do rodziców, żeby faktycznie po powrocie z placówki wręczyli dzieciom mikołajkowe prezenty. Dodała, że bardzo liczy na naszą współpracę w tej sprawie. Dzięki takiemu rozwiązaniu rodzice będą mogli kupić dzieciom to, co uważają za słuszne, bez przepychanek z innymi, którzy chcieliby to zorganizować inaczej.
Może to faktycznie jest dobry pomysł, bo dzięki temu syn dostanie jeden prezent, bardziej przemyślany i wybrany indywidualnie. Niestety nie mam takiego samego pozytywnego zdania o drugiej części mikołajek, czyli wręczaniu dzieciom słodkich upominków. Czy jeśli rezygnujemy w przedszkolu z prezentów, nie moglibyśmy zrezygnować w 100 procentach? Po co znowu wciskać dzieciom jakieś lizaki, czekolady i inne słodkości? Przecież one i tak jedzą zbyt dużo cukru, a w wielu domach zarówno mikołajki, jak i Gwiazdka i tak słodkościami stoją.
Już widzę też, jak bardzo będzie przykro tym dzieciom, które nie dostaną w przedszkolu czekoladowego Mikołaja tylko jakiś zamiennik z powodu swoich alergii pokarmowych. Naprawdę, czasami mam wrażenie, że nadal nasza wiedza o zdrowym żywieniu jest w średniowieczu. To wpychanie w dzieci w okresie świątecznym tony cukru przecież nie służy niczemu dobremu. A poza tym jak dyrekcja tak chce współpracować z rodzicami, to czego nie zapytała ich o zdanie w sprawie słodyczy?" – kończy swoją wiadomość oburzona mama przedszkolaka.