Nic chyba nie budzi tylu kontrowersji i nie jest powodem do tak burzliwych dyskusji, co dni wolne od zajęć lekcyjnych. Rodzice rzadko kiedy kryją swoje oburzenie, a najczęściej wprost mówią o tym, co leży im na sercu. Tylko jak to w życiu bywa, niemalże zawsze są dwie strony barykady. "Podejście rodziców doprowadza mnie do szału. Dostaję białej gorączki, kiedy słyszę te ich żale, pretensje i kiedy widzę te obrażone i nadęte miny", napisała do nas Kasia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wyjątkowo długa przerwa świąteczna zbliża się wielkimi krokami. W szkołach, w których dyrektorzy zdecydowali, że 2 i 3 stycznia będą dniami dyrektorskimi (wolnymi od lekcji), uczniowie do swoich obowiązków wrócą dopiero 7 stycznia.
Nieustanne pretensje
"Właśnie wróciłam ze szkolnego zebrania i mam w sobie tyle emocji, że nie potrafię nad nimi zapanować. Dlatego usiadłam i piszę, to chyba najlepsze, co mogę w tym momencie zrobić. Chciałabym pokazać, jak pewne sprawy wyglądają z mojej perspektywy. Może moje spostrzeżenia i poglądy komuś otworzą oczy, mam taką nadzieję.
Rola matki jest dla mnie tą najważniejszą, dopiero na kolejnych miejscach plasują się obowiązki domowe i życie zawodowe. Dla swojej 7-letniej córki jestem w stanie zrobić wszystko, nawet góry bym przeniosła, gdyby zaszła taka potrzeba. Odnoszę jednak wrażenie, że jestem w mniejszości. Zdecydowana większość rodziców dzieci z klasy mojej córki to pracę stawia na pierwszym miejscu.
Podczas zebrania wychowawczyni przypomniała o dniach dyrektorskich i o tym, że uczniowie wracają do szkół dopiero 7 stycznia 2025 roku. Nauczycielka nie zdążyła złapać powietrza i zacząć kolejnego zdania, a lawina złości, nienawiści i pretensji już wystartowała.
'Przepraszam, a czy ktoś pomyślał, kto zajmie się moim dzieckiem? Przecież nie będę brał tylu dni wolnego. To skandal' – powiedział jeden z ojców.
'Też mi się to wszystko nie podoba. Nie dość, że już 23 grudnia dzieci nie idą do szkoły, to potem po świętach jeszcze ktoś wymyślił tyle wolnego. A po co im to? No drodzy ludzie, przecież to ponad dwa tygodnie przerwy. Jakbym miała siedzieć z synem tyle w domu, to chyba bym oszalała. Zaraz zacznie mu się nudzić, będzie marudził, a ja nie mam cierpliwości tego wszystkiego wysłuchiwać. Może warto zasugerować dyrektorce, by przemyślała swoją decyzję?' – dodała kolejna mama.
I tak jeden z drugim, jakby się zmówili. Żale, pretensje, niezadowolenie. Siedziałam cicho, bo aż bałam się wychylić i przeciwstawić. Ale nie rozumiałam tego, co oni mówią.
Przecież to pewnego rodzaju zaszczyt, ogromna przyjemność móc ze swoim dzieckiem spędzić tyle czasu. Bez pracy, obowiązków szkolnych i tego codziennego pędu, który zazwyczaj towarzyszy nam na każdym kroku.
Kiedy moja córka pozwala mi wkroczyć do swojego świata, pozwala mi być przy sobie, przyglądać się, towarzyszyć, jestem dumna i wdzięczna, że mogę być jej mamą.
Nie rozumiem rodziców, którzy rękami i nogami wzbraniają się przed wzięciem wolnego, przed zaopiekowaniem się dzieckiem przez te dwa tygodnie. Przecież pracodawca to też człowiek i powinien zrozumieć sytuację. Zastanawiam się, czy oni boją się zapytać o urlop, czy żal im wykorzystać go na opiekę nad dzieckiem?
A może przemawia przez nich lenistwo, no bo wiadomo, kiedy 'siedzi' się w domu, to też trzeba zająć się domowymi obowiązkami. Nie ma czasu na spokojne popijanie kawusi tak jak w pracy".