"Grzeczny" i "niegrzeczny" to słowa, których nie ma w słownikach wielu rodziców. Uważają oni, że są krzywdzące i szufladkujące, a także nie niosą za sobą wystarczającej informacji, która mogłaby pomóc dziecku w regulacji emocji. Nasza czytelniczka ma jednak wątpliwości, czy są to słowa, których powinniśmy aż tak bardzo unikać. Poznajcie opinię Weroniki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Jestem mamą przedszkolaka i czasem sobie myślę, że nie do końca rozumiem to 'nowoczesne' podejście do wychowania. Obserwuję koleżanki i nie zaskakuje mnie szczególnie jedna rzecz.
Zakazane słowo
Ostatnio nasuwa mi się coraz więcej refleksji nad tym, jak postrzegamy dziecięce zachowania, które kiedyś zamykało się w jednym słowie: 'niegrzeczny'. Dziś to jest ono niemal zakazane – rodzice wolą unikać go za wszelką cenę. Każdy panicznie się boi, by nie wyjść na wyrodnego opiekunka.
To świetnie, że rodzice szukają przyczyn niepożądanego zachowania, doszukując się wpływu zmęczenia, przebodźcowania lub niedobodźcowania czy braku umiejętności radzenia sobie z emocjami. Zdarza się, że winne są nawet inne dzieci lub sytuacje losowe. Rozumiem to podejście i bardzo popieram, jednak zaczynam się zastanawiać, czy służy to naszym dzieciom.
Wielu psychologów, pedagogów i specjalistów zgadza się, że słowo 'niegrzeczny' może być krzywdzące i mało wartościowe. Dzieci potrzebują konkretów, by zrozumieć, co zrobiły źle i jak mogą poprawić swoje postępowanie. Takie spojrzenie ma sens – dzieciom łatwiej jest pracować nad poprawą konkretnych zachowań, gdy wiedzą, co dokładnie było nieodpowiednie.
Czy faktycznie trzeba tego unikać?
Jednakże mam wrażenie, że dziś rodzice wręcz boją się powiedzieć, że zachowanie ich dziecka jest 'niegrzeczne'. Dostrzegam, że tak bardzo skupiają się na przyczynach i tłumaczeniu zachowania dziecka, że w rezultacie nie korygują go w sposób stanowczy.
Zastanawiam się, czy próbując absolutnie zawsze zrozumieć i tłumaczyć zachowaniem dziecka, czy nie robimy źle. Moim zdaniem dziecko, które nigdy nie usłyszy stanowczego 'to było niegrzeczne' w sytuacji, gdy naprawdę zachowało się źle, może mieć trudności ze zrozumieniem, że są jakieś granice. Może jednak czasem warto nazwać rzeczy po imieniu? Czy nie o to chodzi, by dziecko zrozumiało, że pewne zachowania są po prostu nieakceptowalne?
Jeśli dziecko kopnie kolegę, bo jest zmęczone, nie zmienia to faktu, że zachowało się niegrzecznie. Wydaje mi się, że gdy mówimy: 'To zachowanie było niegrzeczne', to jednak nadal dajemy dziecku przestrzeń do poprawy, bez przypinania łatki. A jednocześnie pokazujemy, że są pewne normy, które każdy człowiek, mały czy duży, powinien szanować".