Zacznij dyskusję z pokoleniem współczesnych uczniów, a jestem przekonana, że szybko znajdziesz się na straconej pozycji. Alfy nie tylko używają słownictwa, które sprawia, że czujemy się staro, ale też mają takie argumenty, z którymi nie ma co dyskutować. Przeczytajcie list nadesłany przez mamę Karola, ucznia drugiej klasy i powiedzcie mi, czy nie miałam racji. Zatem rozsiądźcie się wygodnie w fotelach i zapraszam na niezapomnianą przygodę.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Młodzież z pokolenia alfa, a nawet Z jest dla mnie trochę jak z innego świata. Bo choć każde pokolenie rządzi się swoimi prawami, to odnoszę wrażenie, że te dwa są wyjątkowo bojowo nastawione. Z nimi nie da się dyskutować, bo gaszą rozmówcę już przy pierwszym zdaniu.
To mówi moje dziecko?
"Może niektórzy potraktują to jak atak matki na dziecko, ale ja naprawdę nie mam złych intencji. Spróbujcie nie oceniać, a spojrzeć na wszystko z mojej perspektywy.
Jestem zdruzgotana, zniesmaczona i poważnie zaniepokojona zachowaniem mojego ośmioletniego syna Karola, ucznia drugiej klasy szkoły podstawowej. Jeszcze nie tak dawno myślałam, że rozumiemy się bez słów, ale teraz wiem, że my nadajemy na zupełnie innych falach. Nasze płaszczyzny nawet się nie zazębiają.
Daję swojemu synowi przestrzeń na rozwój własnej kreatywności, na realizowanie marzeń i spełnianie się w obszarach, które go interesują. Ale w zamian oczekuję dwóch rzeczy: zaangażowania w szkole i szacunku do drugiego człowieka. No i poległam.
Taka sytuacja: Karol wrócił ze szkoły z prostym zadaniem domowym. Miał narysować godło polski. Jakież było moje zdziwienie, gdy usłyszałam jego stanowcze: 'Nie będę tego robił, bo miało nie być prac domowych'.
Spojrzałam na niego wzrokiem, który przeszywał od środka. Czegoś takiego to ja nie mam zamiaru tolerować. Chciałam wytłumaczyć, że praca domowa nawiązuje do nadchodzącego Święta Niepodległości, ale on nie miał zamiaru mnie słuchać.
Karol wyjaśnił mi, że skoro nauczyciele sami wspominają o zakazie zadawania prac domowych, to nie rozumie, czemu nagle musi coś robić po lekcjach. Mówiąc wprost – odmawia wykonania zadania. I co ja mogę? Jestem bezradna. I nie chodzi tu tylko o ten jeden rysunek, ale o to, jakie przekonania zaczynają kiełkować w umyśle dziecka, które, jak mi się wydawało, jest bardzo odpowiedzialne.
Karol powiedział stanowczo i od razu uciął temat. Dał mi do zrozumienia, że zdania nie zmieni i nie mam co z nim dyskutować. 'To nie jest zgodne z ustaleniami. A jak sama zawsze powtarzasz, ustaleń należy się trzymać' – podsumował.
Jaki z tego morał? Współczesne pokolenie nie daje sobie w kaszę dmuchać. Nie pozwala przekraczać granic i nie da sobie wmówić czegoś, co nie miało miejsca. Nie chce negocjować, a ignoruje, co się do niego mówi. Żyje na własnych zasadach i ma zupełnie inne podejście do edukacji i nauczycieli. Dla mnie wychowawca był 'rzeczą' świętą, mój syn nie boi się mu przeciwstawić.
Powinnam się bać, drżeć czy być dumna? Czy jego podejście i nastawienie jest słuszne? Wiem jedno, jeśli tak dalej pójdzie, to starsze pokolenia są na straconej pozycji".