Zachowanie uczniów coraz częściej staje się tematem gorących dyskusji w pokoju nauczycielskim. Współczesne dzieci mają w sobie więcej odwagi, przebojowości i, delikatnie pisząc, mniej biorą sobie do serca uwagi nauczyciela. Zdarza się, że utrudniają prowadzenie zajęć lekcyjnych, rozmawiają czy rzucają papierkami. Nauczyciele stają przed niemałym wyzwaniem i szukają najlepszego wyjścia z tej niełatwej sytuacji. Odezwała się do nas jedna z mam, która zastanawia się, czy pomysł wychowawczyni jest zgodny z prawem.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Nauczyciele skarżą się, że uczniowie okazują im mniej szacunku, że nie zawsze liczą się z ich zdaniem i nie stosują się do poleceń. Po czyjej stronie leży wina: uczniów, rodziców, nauczycieli, a może zmieniających się czasów? Jedno jest pewne: jeśli te zarzuty są prawdziwe, to nie można przejść obok nich obojętnie.
Skąd ten pomysł?
"Antosia to 8-letnia dziewczynka, uczennica drugiej klasy szkoły podstawowej. Jest niezwykle żywiołowa, wszędzie jej pełno i nie potrafi usiedzieć w miejscu. Wiem, że czasami wychowawczyni zwraca jej na lekcji uwagę, ale z tego co się orientowałam, to są to jedynie jakieś malutkie przewinienia. Do kogoś się odwróciła, z kimś zagadała, o coś zapytała. W moim odczuciu nic groźnego.
Kilka dni temu dostaliśmy od wychowawczyni wiadomość zatytułowaną: 'kropkowy system oceniania'. Przeczytałam jednym tchem i muszę przyznać, że to, co wymyśliła nauczycielka, jakoś nieszczególnie przypadło mi do gustu.
Otóż system ten opiera się na przyznawaniu uczniom kropek w różnych kolorach w zależności od ich codziennego zachowania. Dziecko, które spełnia oczekiwania nauczycieli (czyli zachowuje się grzecznie), dostaje zieloną kropkę. Jeśli zachowanie nie było wzorowe, ale nie wykraczało poza pewne normy, pojawia się kropka żółta. Najgorsza jednak jest czerwona kropka, która oznacza, że dziecko zachowało się niewłaściwie.
Czy takie ocenianie ma w ogóle sens? Na czym to wszystko polega? W mojej opinii na piętnowaniu dzieci, a nie na motywowaniu ich do poprawy.
Co gorsza, każdy kolor kropki wiąże się z określonymi konsekwencjami. Uczeń, który otrzyma czerwoną kropkę, w poniedziałek nie może przynieść do szkoły nic słodkiego, ani kupić sobie smakołyku w automacie. Żółta kropka też pozbawia dostępu do automatu z przekąskami, ale nie zakazuje smakołyku w śniadaniówce. Kropka zielona, wiadomo, że nie pozbawia niczego.
Czy tego typu sankcje (bo inaczej tego chyba nie da się nazwać) są rzeczywiście zasadne? Czy kary za drobne przewinienia nie wprowadzają do klasy atmosfery nadmiernej kontroli, czy nie kojarzą się z jakimś rygorem i dyscypliną?
W moim odczuciu ten system jest wysoce demotywujący i może negatywnie wpłynąć na samoocenę dzieci, które dopiero przecież wkraczają w ten nowy, bardziej samodzielny świat.
Może, zamiast stosować te irracjonalne kropki, lepiej pomyśleć, co zrobić, by zmotywować dzieci do lepszego zachowania? I tak się zastanawiam, czy tego typu system punktacji, który traktuje dzieci niemal jak niewolników, jest zgodny z przepisami?
Czy takie przygniatanie, demotywowanie i publiczne wytykanie błędów nie odbije się negatywnie na psychice uczniów?".
Masz ochotę podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami? Jeśli tak napisz, proszę, na adres: klaudia.kierzkowska@mamadu.pl.