Każdy dzień niesie za sobą nowe wyzwania, trudności i sytuacje, które wymagają od naszych dzieci wyjścia ze strefy komfortu. Dla nich to okazja do pokonania swoich słabości, a dla nas, rodziców, możliwość okazania im wsparcia i dodania otuchy. Zdarza się, że chcemy za bardzo, za mocno i zapętlamy się we własnej sieci. Popełniamy błędy, z których nawet nie zdajemy sobie sprawy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Przedszkole to dla wielu dzieci pierwszy krok w nowy, nieznany i tajemniczy świat. To w przedszkolnej sali zderzają się z nowymi obowiązkami, wyzwaniami i trudnościami. To w niej zapoznają się z codzienną rutyną, uczą się, jak radzić sobie w grupie i chyba co najważniejsze, zaczynają "żyć" bez mamy czy taty u boku.
Mnóstwo emocji
To w przedszkolu dzieci uczą się samodzielności i nabywają nowych umiejętności. Rozstanie z rodzicami to trudne i niezwykle emocjonujące wydarzenie, które często okupione jest łzami i drżeniem rąk. Maluchy płaczą, kurczowo trzymają się spódnicy i błagalnym wzrokiem proszą, by mogły wrócić do domu. Rodzice z jednej strony nie dają za wygraną, a z drugiej ulegają.
Bo choć rano "oddają" je w ręce pani nauczycielki, to kilka godzin później robią coś, co niszczy wszystko, co udało im się do tej pory wypracować. Nie byłam tego świadoma, dopiero list nadesłany przez jedną z wychowawczyń w przedszkolu otworzył mi oczy.
Po co to robicie?
"Chciałabym poruszyć kwestię, która chyba od początku mojej pracy w przedszkolu nie daje mi spokoju. Odnoszę wrażenie, że problem z roku na rok przybiera na sile. Czym to jest podyktowane? Może zbyt miękkim sercem, a może brakiem świadomości?
Doskonale rozumiem, że różne sytuacje życiowe mogą wpływać na rozkład dnia, ale kto to słyszał, by codziennie tuż przed leżakowaniem zabierać dziecko do domu? Oczywiście nie dotyczy to wszystkich rodziców, ale pewnej części.
Wiem, że trudno się dzieciom odmawia, zostawia w przedszkolu, odwraca plecami i w samotności wraca do domu czy pracy. Ja tego wszystkiego naprawdę jestem świadoma. Ale jeśli już decydujemy się zapisać dziecko do przedszkola, to bądźmy konsekwentne.
Są mamy, które codziennie, już drugi rok z rzędu tuż po obiedzie, a przed leżakowaniem odbierają dzieci. A kiedy pytam dlaczego, słyszę: 'Krzyś marudzi i nie chce spać', 'Kasia prosi, żebym ją od razu po jedzonku odebrała, ale dlaczego to nie wiem'.
Rodzice zabierają dzieci wcześniej, bo one tak sobie życzą. Bo tak powiedziały i tak ma być, bo inaczej pojawi się bunt, histeria, krzyk. A wiecie, co w tym wszystkim jest najgorsze? Że te dzieci nawet nie miały szansy spróbować. Te nadopiekuńcze matki ani razu nie pozwoliły im zostać dłużej. Nie dały takiej możliwości. Nie pozwoliły im, by zobaczyły, jak to naprawdę wygląda.
My nie zmuszamy dzieci do spania. Leżakowanie to czas odpoczynku, moment wyciszenia, czasami krótkiej drzemki, po której czeka wspaniała zabawa. Kiedy maluchy nie chcą spać, leżą, a my czytamy im książkę albo puszczamy relaksacyjną muzykę. My tam nikogo do łóżka nie przywiązujemy, jak chyba myślą niektórzy.
Denerwuje mnie ta bezmyślność, to odbieranie dziecku szansy na poznanie czegoś nowego. To przybieganie z językiem na brodzie, bo Krzyś, Kasia czy Ola tak chcą. Te matki robią to z miłości, robią to dla swoich dzieci, ale często są tak zaślepione, że nie dostrzegają, że tą nadopiekuńczością odbierają maluchom coś cennego: lekcję samodzielności".