Lekcje religii budzą wiele emocji, podobnie jak fakt, kto jest nauczycielem. Ksiądz, zakonnica czy katechetka. Są rodzice, którzy nie wyobrażają sobie, by ich dziecko w takich zajęciach miało nie uczestniczyć, ale znajdą się też i tacy, którzy zgody nie podpisują. Najciekawiej robi się wtedy, gdy w szkolnej szatni spotkają się dwie, bardzo wierzące babcie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Od tego roku szkolnego zaczęły obowiązywać nowe zasady. Ocena z religii, choć wciąż będzie widniała na świadectwie, to przestanie się wliczać do średniej. Tak samo sytuacja wygląda z oceną z etyki.
To nie koniec zmian
Szykuje się dalsza rewolucja, bowiem wszystko wskazuje na to, że od przyszłego roku szkolnego, uczniów, zamiast dwóch godzin religii tygodniowo, będzie czekać już tylko jedna. Zajęcia będą się odbywały przed lub tuż po zakończeniu obowiązkowych lekcji. Dzięki temu uczniowie unikną "okienka" i przesiadywania w świetlicy.
Ciąża? O matko!
Przyznaję, dawno się tak nie uśmiałam. Kiedy odbierałam syna ze szkoły, musiałam chwilę na niego poczekać, bo zajęcia odrobinę się przeciągnęły. Usiadłam w szatni i złapałam głęboki oddech. 10 minut odpoczynku, bez pośpiechu i pędu, bardzo mi się przydały. Byłam też świadkiem niezwykle interesującej rozmowy dwóch starszych pań.
Do szatni weszły dwie babcie, takie już 70-letnie. Zaczęły dyskusję na bardzo ciekawy temat. Po tonie rozmowy można było poznać, że to dobre koleżanki. Szkoła mieści się w małej miejscowości, w której niemalże wszyscy się ze sobą znają. Przypuszczam, że te panie bawiły się razem w piaskownicy (o ile w tamtych czasach takowe były).
– Słyszałaś, że katechetka jest w ciąży? – powiedziała jedna z nich, a druga aż podskoczyła z wrażenia.
– Naprawdę? To niemożliwe! – odpowiedziała druga.
– Tak, sama nie chciałam w to uwierzyć, ale już jej nawet brzuch widać. Ja nie wiem, jak to teraz będzie wyglądało. W ogóle mi się już od dawna nie podobało to, że uczy ich jakaś katechetka, a nie ksiądz. Co to za lekcje, bez księdza? Przecież to on o Bogu wie wszystko, a nie jakaś młoda dziewczyna, której ja nawet w kościele nie widzę. A teraz jeszcze ta ciąża. Przecież to wstyd na całą okolicę. Muszę porozmawiać z córką, może do dyrektorki pójdzie i coś zdziała – tak mniej więcej to brzmiało.
Po chwili syn zszedł do szatni i poszliśmy do domu. W szatni powstrzymywałam się od śmiechu, bo nie chciałam, by babcie odczuły, że bagatelizuję całą, jakże "ważną" sprawę. Ale kiedy tylko opuściłam szkolne mury, zaśmiałam się w głos.
Wiem, że starsze pokolenie ma inne podejście do wiary, religii i kościelnych spraw. Dla tych babć wiara i ksiądz są absolutną świętością i mają do tego prawo i nie ma co w tej kwestii dyskutować. Jednak próbuję znaleźć odpowiedź na pytanie: "Co ciąża katechetki ma do lekcji religii?" i póki co nic sensownego do głowy mi nie przychodzi.
Katechetka to kobieta, jak każda inna. Nie jest zakonnicą, która złożyła śluby i żyje w czystości. To kobieta, która ma prawo być żoną i matką. I tyle moim zdaniem w temacie.
Chętnie poznam twoje zdanie w tym temacie. Napisz, proszę, na adres: klaudia.kierzkowska@mamadu.pl