Nauka religii w przedszkolu jest nieobowiązkowa. Co więcej – zajęcia powinny się odbywać wyłącznie na wniosek rodziców. Co z dziećmi, które nie chodzą na katechezę? Należy im zapewnić inne zajęcia w tym czasie. Czego nie robić? W tajemnicy przed rodzicami zmuszać do udziału w religii, bo zrobiło nam się ich żal.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zgodnie Art. 12. ust. 1. Ustawy o ochronie oświaty publiczne przedszkola organizują naukę religii na życzenie rodziców. A raczej: powinny organizować, bo podobnie jak w szkołach, w przedszkolach również naukę religii często traktuje się jako stały element wpisany w plan zajęć. Religia po prostu jest, nikt nie musi wnioskować, aby nauczano jej dzieci.
Te przedszkolaki, które nie chodzą na katechezę, powinny w tym czasie mieć zapewnione inne zajęcia. Zdarza się jednak, że nauczyciele nie mają możliwości, by zorganizować im opiekę – zwłaszcza jeśli religia jest w środku dnia. Zwykle dyrekcja placówki informuje rodziców, że np. z powodu braków kadrowych ich nieuczęszczające na religię dziecko będzie spędzać czas w tej samej sali. O ile rodzice się na to godzą, nie powinno być problemu. Gorzej, jeśli o takim rozwiązaniu dowiadują się od własnego dziecka. Jeszcze gorzej, jeśli dziecko w lekcjach uczestniczy.
O takiej sytuacji napisała do nas Karolina. Sama jest niewierzącą apostatką, jej 5-letnia córka Marysia nie została nawet ochrzczona. Dla Karoliny było oczywiste, że nie zapisując córki na katechezę, dziewczynka nie będzie uczestniczyła w zajęciach z resztą grupy. Dyrektorka przedszkola zapewniła ją, że dla Marysi i drugiej niechodzącej na religię dziewczynki zostaną zorganizowane zajęcia prowadzone przez pomoc nauczycieli. Na obietnicach się skończyło.
"Córka chodzi na religię, bo paniom było jej żal"
"Chciałabym się poradzić innych rodziców, którzy być może też się znaleźli w takiej sytuacji jak ja. W sprawie religii w przedszkolu. Jestem przed rozmową z panią dyrektor placówki, do której chodzi moja Maryśka. Otóż nie posłałam młodej na religię, co jest dla mnie oczywiste – ja i mój mąż jesteśmy apostatami, nie chrzciliśmy córki, święta obchodzimy, ale nie tak po katolicku – stworzyliśmy swoje własne, rodzinne tradycje. No bez sensu, żeby młoda tam chodziła i się uczyła o rzeczach, o których nigdy nie słyszała.
Ostatnio kładłam Maryśkę spać. Już byłyśmy po książeczce, chciałam dać jej buziaka i gasić światło, a ona mówi: 'Dobranoc mamusiu, dobranoc Boziu' i zaczęła się żegnać. Byłam w szoku, bo moje dziecko nigdy w życiu nie widziało takiego gestu, nikt u nas w domu przecież się nie modli. Widziałam, że młodej się oczy kleją, więc dałam jej spokój i zostawiłam temat do rana.
Rano przed wyjściem zapytałam, co to był za wierszyk, który mówiła przed snem. A ona mi odpowiedziała: 'Mamusiu, to był paciorek! Pani Beatka nas uczyła!'. Lekko się zagotowałam. Pociągnęłam ją za język i co się okazało: przez pierwsze dwa tygodnie przedszkola Maryśka i ta druga dziewczynka rzeczywiście siedziały w czasie religii przy stole i kolorowały. Ale ostatnio pani od religii 'zrobiło się żal' dziewczyn i zaprosiła je do kółeczka. No to już myślałam, że coś mnie trzaśnie.
Odprowadziłam tego dnia Marysię i poprosiłam o spotkanie z panią dyrektor, mamy się zobaczyć pod koniec tygodnia. Zastanawiam się, co w takim razie powinnam zrobić. Potraktować to jako niewinną zabawę? Pozwolić Marysi, żeby chodziła na tę religię? Czy trwać przy swoim?".