O Polakach na wakacjach all inclusive krążą już legendy, a wielu naszych rodaków wręcz wstydzi się przyznawać przed obcokrajowcami, że pochodzi z Polski. Przeczytajcie list Anity o sposobie na spokojne wakacje: jej rodzina po prostu udaje, że nie jest z Polski.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Nasza czytelniczka uważa, że idea wakacji all inclusive to bardzo wygodna opcja. Przyznaje, że sama z takiej oferty często korzysta: "Wakacje all inclusive to jest jakiś zupełnie inny wymiar odpoczynku. Muszę przyznać, że mimo negatywnego PR-u w Polsce, lubię jeździć na takie urlopy. Kiedy jadę na wakacje, zależy mi tylko na kilku rzeczach: chcę mieć ładną pogodę, komfortowy, czysty pokój, blisko do morza i basenu oraz ofertę posiłków, która spełni oczekiwania moje, męża i dzieci, które potrafią być wybredne w kwestii jedzenia.
Nie mam malutkich dzieci, które potrzebują łóżeczka turystycznego czy przewijaka, bo moi synowie mają 9 i 12 lat. Wystarczy im dostęp do jedzenia i picia, wygodny leżak w nasłonecznionym miejscu i możliwość wygłupiania się przez całe dni w hotelowym basenie.
Te wszystkie wymagania są spełnione na wakacjach all inclusive, dlatego bez wyrzutów sumienia wybieram taką opcję dla naszej rodziny. Trzeba przyznać, że przez kilka lat, kiedy jeździmy na takie wakacje, naoglądaliśmy się jednak wielu żenujących sytuacji z udziałem hotelowych gości".
Żenujące sceny hotelowe
"Nie zawsze sprawcami zamieszania są Polacy, ale trzeba przyznać, że często zdarza się, że jest mi za rodaków wstyd. Najczęściej spotykałam się z takimi standardowymi akcjami jak zajmowanie leżaków nad basenem skoro świt, upijanie się w barze jeszcze przed południem czy robienie chlewu pod stolikiem w restauracyjnej sali.
Wszystkie te sytuacje doprowadziły do tego, że teraz na wakacjach mam obraną konkretną taktykę. Inaczej wciąż dzieci przyglądałyby się zmieszane, a ja z uczuciem zażenowania przewracałabym oczami w trakcie różnych awantur. Mamy typowo polskie nazwisko, więc oczywiście obsługa hotelowa wie, skąd przyjechaliśmy. Oprócz nich nikomu jednak nie mówimy, że jesteśmy Polakami.
Za bardzo nie spoufalamy się z innymi gośćmi hotelu, a dzieci i tak zazwyczaj łapią kontakt na basenie z obcokrajowcami, więc często używamy angielskiego w rozmowach. Kiedy tylko słyszę naszych rodaków w hotelowym lobby albo na basenie, dyskretnie zmieniam swoje położenie, tak żeby na Polaków się nie natknąć. Do tej pory mój sposób zawsze się sprawdzał" – opowiada Anita.
W taki sposób odpoczywamy
Nasza czytelniczka jest zdania, że dzięki udawaniu, że jest spoza Polski, unika skandali i wstydu z powodu swojego pochodzenia: "Takie przyzwyczajenie sprawia, że jestem świadkiem dużo mniejszej liczby żenujących sytuacji i awantur. Nikt mnie nie oskarża, że wypiłam za dużo w barze albo że komuś zajęłam leżak przy basenie, bo kiedy unikam Polaków, jakoś tych afer też jest mniej.
Zauważyłam też, że jeśli nie łapię kontaktu językowego z Polakami, oni też nie są aż tak chętni, żeby prowadzić dyskusję po angielsku, więc tym sposobem unikam wielu dram. Większość awanturuje się, ale nie umie pokłócić się po angielsku i w takiej sytuacji odpuszcza. Mnie to pasuje, a dodatkowo nie czuję wstydu, że jestem rodaczką tych niewychowanych, wciąż szukających problemów, urlopowiczów" – kończy opowieść czytelniczka.