Pociąg relacji Warszawa Zachodnia – Gdynia Główna. Zdziwiły mnie względne pustki na stacji Warszawa Centralna, ale już w Warszawie Wschodniej wagon zapełnił się grupą kolonistów.
– O patrz, jak rodzice się cieszą. Jak im machają, jak się szczerzą. Nie dziwię się, też bym się na ich miejscu cieszyła, gdybym pozbywała się bachorów na dwa tygodnie i miała w końcu święty spokój – mówi siedząca za mną dziewczyna do swojego towarzysza podróży. Dziewczyna niewiele starsza od tych "bachorów".
– Pewnie drzeć się będą cały czas i nawet się nie kimnę. A mówiłam, żeby jechać tym wcześniejszym, to nie, bo szkoda ci było dwóch dych. To teraz będziemy się męczyć z hołotą – kontynuuje. Chyba jednak udało jej się kimnąć, bo przez resztę podróży już jej nie słyszałam. Słyszałam (i widziałam) jednak dzieci jadące na obóz. Sama nigdy nie byłam na koloniach, ale gdy opowiedziałam o zachowaniu nastolatków koleżance, byłej wychowawczyni kolonijnej, powiedziała tylko: "Masakra. Ja nie wiem, jak oni sobie poradzą w życiu".
Wszędzie za rączkę
Być może to kwestia bezpieczeństwa, jednak za każdym razem, gdy któryś z obozowiczów chciał skorzystać z toalety, musiał zgłosić potrzebę wychowawczyni. Ta zaprowadzała go do łazienki, a następnie odprowadzała na miejsce. W ciągu 3-godzinnej trasy takich wycieczek było kilkanaście. Nie mówimy jednak o maluchach, które potrzebują pomocy, a o dzieciach w wieku 10-14 lat. Czy 14-latek potrzebuje eskorty w drodze na siku?
Gdy dziecko chciało wyjąć coś z walizki albo plecaka, znów – musiało zgłosić to wychowawczyni i poprosić ją o pomoc. Opiekunki, w jednokolorowych T-shirtach z imionami na plecach, uwijały się jak w ulu. Jaś przypadkiem włożył do plecaka telefon, a teraz chciałby go wyjąć. Zosia odczuła nagłą potrzebę wyjęcia z walizki pluszaka, bo towarzystwo nowych koleżanek jej nie wystarcza. Zuzia szuka ładowarki, Nikodem musi się przebrać, bo wylał na siebie napój gazowany (tak, w drodze do toalety będzie mu towarzyszyć wychowawczyni).
Zastanawiam się, z czego wynikają tak surowe zasady i czy będą one również obowiązywać podczas samego obozu. Od znajomych rodziców słyszę, że posyłają dzieci na kolonie, bo to jedna z najlepszych lekcji samodzielności. Tylko jak ta młodzież ma się jej nauczyć, kiedy na każdym kroku potrzebuje asysty opiekuna?