mamDu_avatar

"Obca kobieta chciała, by córka ustąpiła jej miejsca. To, co powiedziałam, zamknęło jej usta"

Klaudia Kierzkowska

01 lipca 2024, 11:13 · 3 minuty czytania
Przyjęło się, że dobrze wychowana osoba ustępuje miejsca w tramwaju czy autobusie starszemu od siebie. Komuś, kto potrzebuje tego miejsce bardziej niż ona. Odwieczna walka o krzesełka w komunikacji miejskiej trwa w najlepsze. I od razu pojawia się pytanie: "Czy małe dziecko powinno ustąpić miejsca osobie starszej?". Jaka powinna być odpowiedź? To już kwestia sporna.


"Obca kobieta chciała, by córka ustąpiła jej miejsca. To, co powiedziałam, zamknęło jej usta"

Klaudia Kierzkowska
01 lipca 2024, 11:13 • 1 minuta czytania
Przyjęło się, że dobrze wychowana osoba ustępuje miejsca w tramwaju czy autobusie starszemu od siebie. Komuś, kto potrzebuje tego miejsce bardziej niż ona. Odwieczna walka o krzesełka w komunikacji miejskiej trwa w najlepsze. I od razu pojawia się pytanie: "Czy małe dziecko powinno ustąpić miejsca osobie starszej?". Jaka powinna być odpowiedź? To już kwestia sporna.
Zachowanie niektórych ludzi w autobusie pozostawia wiele do życzenia. fot. Adam Burakowski/EastNews
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Jest młode, nogi go nie bolą i ma dużo siły. Może stać! Nic mu się przecież nie stanie" – myśli niejedna starsza osoba, która twierdzi, że dziecko powinno ustąpić jej miejsca. A jak tak się nie stanie, pojawiają się pretensje i padają niemiłe słowa. "To, co spotkało mnie i moje dziecko podczas ostatniej podróży miejskim autobusem, zasługuje na rozgłos. Przecież to jest nie do pomyślenia" – pisze Agata.


Sytuacja awaryjna

"Nie lubię korzystać z komunikacji miejskiej. Dla mnie to najgorsza ostateczność. A w letnie, upalne dni już na samą myśl dostaję gęsiej skórki. Nienawidzę! Jednak zdarzają się w życiu sytuacje, na które nie mam wpływu. Coś dzieje się poza mną, poza moją kontrolą. Kiedy zostaję z problemem sama jak palec, chwytam się brzytwy. Taka sytuacja: mąż pojechał na tygodniową delegację, a ja zostałam z 3-letnią córeczką.

Poranny pośpiech, śmiech przez łzy i walka z wiatrakami. Po szybkim śniadaniu, odpowiedzi na dziesiątki pytań i długiej dyskusji dotyczącej stroju udało się nam wyjść z mieszkania. Biegniemy do samochodu, zapinamy pasy, wkładam kluczyk do stacyjki, przekręcam i co...? Dziwny dźwięk, jakiś pisk, obcieranie. Zaświeciły się lampki kontrolne. 'Co za złom! Popsuł się, masakra!' – pomyślałam, ale nie dałam po sobie niczego poznać. Nie chciałam swoich emocji przenosić na dziecko.

Do przedszkola czy pracy spacerkiem za daleko, taksówki przecież nie będę brała, szkoda kasy. Nie miałyśmy wyjścia, musiałyśmy skorzystać z tej znienawidzonej przeze mnie komunikacji miejskiej. 'To tylko 15-20 minut jazdy autobusem, jakoś damy radę' – pomyślałam.

Co za baba?!

Podjechał, jeszcze niezbyt zatłoczony. Wsiadłyśmy tylnymi drzwiami i podbiegłyśmy do wolnego miejsca, które od razu rzuciło mi się w oczy. Marysi udało się usiąść, co bardzo ułatwiło mi życie. Kiedyś nie miałyśmy tyle szczęścia i całą trasę jechałyśmy na stojąco. To był istny koszmar. Na zakrętach rzucało Marysią jak workiem ziemniaków, tłum ludzi w ogóle nie zwracał na nią uwagi, próbowałam ją chronić, przytrzymywać, ale to było coś okropnego.

Na następnym przystanku do autobusu wsiadła pani, na moje oko miała około 60 lat. Elegancka, zadbana i bardzo mocno wyperfumowana. Stanęła tuż obok mnie, nie mogłam złapać powietrza. Zapach był tak intensywny, że myślałam, że się uduszę. Miałam dość i myślałam, że nic gorszego się już nie przytrafi. No niestety, byłam naiwna.

Rozmawiałam z Marysią i na moją nową sąsiadkę nie zwracałam uwagi, choć widziałam, że wciąż patrzy na nas kątem oka. I szczerze, nie miałam pojęcia, o co jej chodzi. 'Dziewczynko, nie wiesz, że starszym ustępuje się miejsca?' – powiedziała po chwili.

Marysia spojrzała na mnie przestraszonym wzrokiem. 'Pani chyba żartuje? Trzyletnia dziewczynka ma wstać, by pani mogła usiąść?' – powiedziałam, dając do zrozumienia, że bardzo nie podoba mi się jej podejście. 'Jaka matka, taka córka' – usłyszałam i aż się we mnie zagotowało. 'Pani jest bezczelna' – odpowiedziałam i tymi słowami skończyłam z tą kobietą dyskusję.

Kilka minut później wysiadłyśmy z tego nieszczęsnego autobusu, a ja jeszcze przez pół dnia nie mogłam się uspokoić. Dlaczego ta kobieta nawet przez chwilę nie postawiła się na miejscu tej małej dziewczynki? Dlaczego każdy myśli tylko o sobie, swojej wygodzie, a nie zwróci uwagi na bezpieczeństwo dziecka?! To dla mnie nie do pojęcia. I jeszcze te pretensje, to oburzenie? Ci ludzie nie mają w sobie za grosz empatii!".

Kto ma rację?

Moim zdaniem matka dziewczynki. Kilka razy miałam "przyjemność" podróżować z dzieckiem autobusem i wiem, z czym to się je. Maluchowi naprawdę trudno się utrzymać, w szczególności na zakrętach czy nierównej drodze. Przecież dziecko może się przewrócić, uderzyć. Może mu się coś stać, nawet wtedy, gdy rodzic trzyma je jedną ręką. Zrozumiałabym, gdyby o ustąpienie miejsca prosiła starsza babcia, która sama ledwo stoi na nogach. Ale kobieta, która, domyślam się, chciała się po prostu wygodnie rozsiąść?

Czytaj także: https://mamadu.pl/174560,sytuacja-z-autobusu-mnie-obezwladnila-tak-krzywdzimy-dzieci