Scena z życia, Warszawa, komunikacja miejska. Do autobusu wchodzi młoda kobieta z wózkiem, w siedzisku niespełna dwuletnie dziecko, w ciszy. Matka parkuje wózek, zabezpiecza go, pochyla się nad dzieckiem i… poprawia uchwyt na telefon, który odwróciła z rączki wózka tak, by dziecko miało dostęp do ekranu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pyta, czy wszystko widzi i czy jest ok. Dziecko nie odpowiada, jest pogrążone w migających kształtach na niedużym ekranie telefonu. Trudno powiedzieć, czy jeszcze nie mówi, czy po prostu nie zakłada odpowiadać.
Po co ma mówić, zapętlone bajki powoli zagłuszają jego umiejętności poznawcze, komunikacyjne, wolę interakcji z bliskim mu człowiekiem, prawdziwym, namacalnym. Nie wie, gdzie jest, dokąd zmierza, nie poznaje otoczenia. W jego głowie i wewnętrznym świecie gra melodia z intro takiej czy innej bajki. Postacie fikcyjne stają się jedynymi, do których chce wracać, zatracanie się, uzależnienie.
Ludzie-cienie
Oto co robimy dzieciom, postępując w ten sposób. Jak długo jeszcze będziemy na to pozwalać, jak dalece się posuniemy? Czy sztuczna inteligencja i sztuczna inteligencja naszych dzieci to nasza przyszłość? Czy wychowany pokolenie ludzi-cieni, wyjętych ze scenariusza "Czarnego lustra"?
Ile jesteśmy w stanie zapłacić za swoją hedonistyczną, egoistyczną potrzebę wygodnego życia? Bez dzikich dzieci, krzyczących, mówiących, doświadczających, eksplorujących? Bez dzieci, które żyją w swoim naturalnym trybie działania? Jak dalece się zagapiliśmy, że próbujemy im to odebrać, wciskając im telefony do zbyt małych rączek, ich noski w ekrany. Byle dłużej, jeszcze jeden odcinek, byle było ciszej.
Kiedy widzę takie sytuacje, nie mam nawet siły oceniać, nie chcę iść w tę stronę. Jest mi po prostu żal i dużo we mnie lęku. Moje dziecko wie, jak się odezwać, zna świat poza tym bajkowym i kocha inne dzieci. Wchodzi z nimi relację w każdych warunkach. I wiem, że jest więcej takich rodziców jak ja. Wiem jednak, że jest gros takich jak mama dziecka z autobusu jadącego w kierunku warszawskiej Woli. I czuję, że to dziecko będzie głęboko nieszczęśliwe, jeśli ktoś nie postawi granicy.
Uzależnienie jest chorobą, dotkliwą. Nie ma znaczenia, czy dotyczy tytoniu, alkoholu, czy technologii. W każdej z tych sfer można się zatracić, stracić kontakt ze źródłem, zawalić fundamenty, zgubić się na szlaku. Im wcześniej te ścieżki zaczną się mylić, tym trudniej potem wrócić do zdrowia.
Nie róbmy tego naszym dzieciom. Odłóżmy telefony, zacznijmy wracać do świata żywych ludzi, nawet jeśli on nie jest tak miękki i miły, jak ten po drugiej stronie szyby.