Wakacje nad Bałtykiem to szerokie (często też zatłoczone) plaże, nieco chłodna woda i kilometry straganów i budek z jedzeniem. Choć ceny potrafią powalać, to nie brakuje chętnych na takie wyjazdy. Lekarka specjalizująca się m.in. w leczeniu otyłości u dzieci zwróciła uwagę na pewien wakacyjny szczegół. Tym razem nie chodzi o paragony grozy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Magdalena Marciniszyn, pediatra specjalizująca się m.in. w leczeniu otyłości u dzieci, opublikowała na swoim profilu na Instagramie kilka zdjęć. Pokazała na nich najpopularniejsze dania, którymi można się raczyć m.in. w nadmorskich miejscowościach. To głównie słodycze i fast foody.
Jak nad polskim morzem, to tylko niezdrowo?
"Nasze kurorty owszem, umiejscowione są pięknie: morze, góry i jeziora. Deptaki, promenady, plaże, tarasy widokowe. Każdy znajdzie coś dla siebie. Oby tylko nie musiał tam jeść. Podróże kształcą, to wiemy. W przypadku polskich kurortów kulinarnie nas, niestety, nie wykształcą" – czytamy w poście.
Zdaniem lekarki w Chorwacji, Hiszpanii czy we Włoszech jest w czym wybierać i można zjeść zdrowo i smacznie, w Polsce niestety nie. Internauci jednak nie do końca chcieli się zgodzić ze zdaniem pediatry.
Część komentujących stwierdziła, że w miejscowościach turystycznych przecież spokojnie można odnaleźć lokale z domowym jedzeniem. I ja to potwierdzam, bo nad morzem najczęściej i najchętniej stołujemy się właśnie w takich miejscach: rosół, jarzynowa, klopsiki z ziemniaczkami czy schabowy zupełnie jak w domu!
Trzeba jednak przyznać, że często punkty te są znacznie mniej widoczne i zazwyczaj oddalone od głównych deptaków. Właściciele nie afiszują się bilbordami z apetyczną zapiekaną, a raczej wystawiają tablicę kredową i wypisują, jakie dziś jest danie dnia.
Ale co z wybrednymi smakoszami? Sama znam rodziny, gdzie posiłek dziecka to istna walka. Podczas urlopu rodzice wolą kupić coś mniej zdrowego, ale przynajmniej wiedzą, że dziecko zje, przekonują komentujący. Inni przypominają, że przecież są wakacje i należy się wszystkim trochę luzu.