Ostatnio moja starsza córka pojechała na szkolną wycieczkę. Ponieważ miało być dużo atrakcji, uznaliśmy, że smartwatch czy telefon to zbędny gadżet. Nie przewidzieliśmy jednego: że nie będzie miała jak dać znać, że dotarła na zbiórkę. Miała napisać od koleżanki, ale okazało się, że i ta nie wzięła telefonu z dokładnie tych samych powodów.
Starałam się myśleć racjonalnie, że na pewno dotarła i wszystko ok. Ale niepokój związany z brakiem wieści od dziecka narastał. Ostatecznie poprosiłam wychowawczynię o potwierdzenie, że wszystko ok.
Szczerze mówiąc, nie czułam się z tym dobrze, bo jako dorosła osoba, która sama zarządziła, że dziecko nie bierze telefonu, powinnam się pogodzić, że nie będę miała nie tylko z nim kontaktu, ale i wiedzy, co się z nim dzieje. Nie umiałam. Co gorsza, po powrocie okazało się, że cała ta sytuacja bardzo zestresowała córkę. Tak naprawdę obarczyliśmy ją odpowiedzialnością za naszą, nie do końca przemyślaną, decyzję.
Wiem, że jako 10-latka potrzebuje więcej luzu i samodzielności: chodzi sama do szkoły, sklepu, na podwórko. Z drugiej strony jednak bardzo ciężko się wycofać. I mam tak nie tylko ja, wystarczy spojrzeć na parki i place zabaw.
W szkołach nieco luźniej i przecież nie ma już prac domowych, więc popołudniami powinno się roić do dzieciaków na placach zabaw i w parkach. Jednak mimo ładnej pogody na podwórkach jakoś tak pusto. Zagęszcza się dopiero po godz. 18:00.
Maluchy z rodzicami to nic nadzwyczajnego, ale 8-, 9-, a nawet 10-latki, które wychodzą się pobawić, ale tylko pod opieką rodziców? Te, które są same, obowiązkowo mają telefony i smartwatche. Smutny widok.
Eksperci dostrzegają, że bezpieczeństwo stało się dla nas wartością niemalże świętą i nie chcemy słyszeć o kompromisach. Kluczowym sposobem na wychowanie zdrowszych, szczęśliwszych i zdolniejszych nastolatków jest przywrócenie formy dzieciństwa z minionych dni, apelują eksperci. Przypominają także, że nasze dzieci potrzebują treningu i wypracowania niezwykle ważnych kompetencji społecznych. Z mamą czy tatą u boku to się po prostu nie uda.
Oczywiście to przerażające, gdy twoje dziecko chce wspiąć się wyżej, a ty nie czujesz się komfortowo. Jednak zatracając się w chronieniu naszych dzieci, przestaliśmy im ufać, więc jak one mają zaufać sobie i swoim osądom?
One mają swój wewnętrzny system ostrzegania, który jest unikalny. Chronimy je przed upadkami za wszelką cenę, ale jak mają się nauczyć, że po porażce czy nieudanej próbie trzeba wstać i ponownie spróbować? Stają się kruche i delikatne.
Niedawno córka zaczęła temat strupów. Nie miała pojęcia, o czym mowa, bo w sumie nigdy żadnego porządnego nie miała. Ja z kolei miałam wiecznie pozdzierane kolana i łokcie. Może byłam niezdarna, a może po prostu uczyłam się w praktyce, co oznacza "za szybko", "za wysoko". Nikt nade mną nie stał i nie patrzył na każdy mój ruch.
Może warto sobie wyznaczyć takie zadanie na te lato? Mniej sejfizmu, a więcej luzu i zaufania do naszych dzieci?
Czytaj także: https://mamadu.pl/183029,jak-to-pokolenie-ma-dac-sobie-rade-sejfizm-niszczy-ich-niezaleznosc