Małe dzieci na zakupach z rodzicami często dostają do rączki bułkę lub batonika, bo to zapewnia chwilę spokoju opiekunowi. Samej również zdarzało mi się tak robić w kryzysowych sytuacjach. Pewna tiktokerka, decydując się na taki krok, nawet nie spodziewała się, jaki negatywnie zostanie oceniona przez sklepową obsługę.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Każdy rodzic, któremu choć raz zdarzyło się pójść na zakupy do marketu z dzieckiem, wie, jak czasami zbawienna może być tzw. buła. Niech pierwsza rzuci kamieniem ta matka, która nigdy nie dała dziecku kajzerki lub zbożowego batonika w sklepie, by maluch się czymś zajął, aby ona w tym czasie mogła spokojnie zrobić zakupy. Kiedy miałam małe dzieci, również zdarzało mi się tak robić i świetnie rozumiem każdego robiącego tak rodzica.
Jedna z takich matek na swoim tiktokowym koncie podzieliła się historią, która przydarzyła jej się podczas wizyty w sklepie. Tiktokerka publikująca na koncie SamanthaMary1989, która pochodzi z Wielkiej Brytanii, postanowiła opowiedzieć o zakupach, które robiła ze swoim synem w Tesco.
Jej syn od jakiegoś czasu bardzo grymasił w sprawie posiłków, więc kiedy podczas zakupów zaczął się wiercić w wózku, kobieta zaproponowała mu jedną z przekąsek, które wzięli ze sobą na spacer. Gdy maluch odmówił i poprosił o tubkę z owocami, którą zobaczył na sklepowej półce, jego mama zgodziła się mu ją dać. Chłopiec w trakcie zakupów zjadł dwa musy owocowe, a następnie jego mama opakowania po przecierze położyła razem z zakupami, prosząc kasjerkę, by policzyła je, ponieważ dziecko już zjadło ich zawartość.
"Nie jedz, jeśli nie zapłaciłaś"
Tiktokerka przyznaje, że starała się być uprzejma, przeprosiła też za zjedzenie musu przed zapłaceniem za niego, ale kasjerka obdarzyła ją oceniającym, zniesmaczonym, spojrzeniem. Rzuciła na skaner opakowania z łaską, nie mówiąc przy tym nic (kobieta wspomina, że kasjerka nawet nie przywitała się, choć ona powiedziała "Dzień dobry"). Następnie wyrzuciła opakowania do kosza.
Klientka poprosiła o opakowania, bo w jednym z nich nadal było trochę musu, który dziecko mogłoby dokończyć. Na tę prośbę kasjerka odpowiedziała, że jest zdania, że pozwalanie dzieciom na jedzenie w sklepie jest nie w porządku, jeśli jeszcze nie zapłaciło się za zakupy. Między kobietami doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań, a tiktokerka przyznała, że nigdy w życiu nie poczuła się tak negatywnie oceniona jako matka.
Pod filmem wywiązała się dyskusja, bo wielu rodziców przyznało, że w zachowaniu Samanthy nie widzi nic złego. Pojawiły się jednak również komentarze, że rodzice nagminnie pozwalają jeść dzieciom w sklepach, a potem całkiem zapominają o zapłaceniu za to przy kasie, szczególnie w przypadku produktów, które nie mają opakowań (pieczywo) albo takich, które są na wagę (owoce w opakowaniach). I przy kasie fizycznie nie można pokazać tych opakowań po zjedzeniu.
Przyznaję, że mnie często zdarzało się uspakajać dzieci jedzeniem w sklepie (choć za psychologami i dietetykami nie pochwalam takiej metody), ale zawsze starałam się bardzo pilnować i płacić za wszystko, co maluchy zjadły na terenie sklepu. Wiem jednak, że czasami rodzice w roztargnieniu o tym zapominają. Jeśli jest to nagminne, to może być problemem dla kasjerów, bo może zdarzyć się tak, że to oni będą odpowiadali za straty, jakie ponosi sklep. Co myślicie o tej sytuacji? Zdarza wam się dawać maluchom podczas zakupów jakieś jedzenie, za które jeszcze nie zapłaciliście?