Zostawiła na pokładzie samolotu noworodka. Po latach chce odzyskać dziecko
Redakcja MamaDu
29 maja 2024, 15:45·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 29 maja 2024, 15:45
Historia, która brzmi nieprawdopodobnie, została opisana na stronie dla rodziców amomama.com. Można w opublikowanych tam artykułach przeczytać wiele anonimowych historii dotyczących rodzicielstwa, trochę jak na platformie Reddit. Jedna z nich jest aż nieprawdopodobna, choć została opublikowana z dopiskiem, że jest oparta na prawdziwych wydarzeniach.
Reklama.
Reklama.
Nastoletnia ciąża
Opowieść ze strony amomama.com mówi o kobiecie imieniem Rhonda, która razem ze swoim chłopakiem zaszła w nastoletnią ciążę. 16-latka próbowała jak najdłużej ukryć swój stan przed ojcem, który samotnie ją wychowywał. Kiedy jej stanu nie dało się już ukrywać, opowiedziała mu o zamiarach Petera (jej chłopaka) i swoich: chciała urodzić i wychować dziecko. Ojciec dziewczyny, David, nie był aż tak entuzjastycznie nastawiony do jej planów: sugerował wykonanie aborcji.
Kiedy ta odmówiła, kazał jej wychowywać dziecko bez jego pomocy – dziewczyna przyznała, że sytuacja mogłaby wyglądać inaczej, gdyby jej matka wciąż żyła. Spakowała się i opuściła swój rodzinny dom, udając się do chłopaka. Peter jednak nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności za ciążę i namawiał Rhondę na pogodzenie się z ojcem. Proponował ślub, a po nim aborcję lub oddanie noworodka do domu dziecka.
Kiedy jemu również odmówiła, Peter przyznał, że nie ma zamiaru wychowywać dziecka. Nastolatka została sama, opuszczona przez dwóch mężczyzn, którym ufała. Dziewczyna w samotności zaczęła rodzić – trafiła do szpitala, w którym zajęła się nią pielęgniarka Angela. Kobieta pomogła Rhondzie w opiece nad noworodkiem i wspierała ją w decyzji o wyprowadzce z Teksasu, w którym nastolatka mieszkała od dziecka.
Wsiadła z noworodkiem do samolotu
Pielęgniarka pomogła Rhondzie w wyjeździe: dziewczyna kilkanaście dni po porodzie wyruszyła z dzieckiem samolotem do Nowego Jorku. Podczas podróży poczuła, że nie da rady zapewnić dziecku spokojnego i szczęśliwego życia. Martwiła się o pracę, pieniądze na życie, możliwości opieki synem. Po wylądowaniu wysiadła z samolotu, zostawiając dziecko na siedzeniu z notatką, której treść brzmiała:
"Jestem biedna i nie byłam w stanie zaopiekować się moim dzieckiem. Nie szukajcie mnie, jeśli znajdziecie dziecko i tę notatkę. Mam nadzieję, że osoba, która je znajdzie zapewni mu bezpieczeństwo, a w przyszłości spokojny dom i dostatek. Chłopiec nazwa się Matthew Harris".
Po ponad 10 latach od tej sytuacji Rhondzie udało się ustatkować i ustabilizować swoją sytuację: miała pracę i trochę oszczędności. Doświadczyła bezdomności i bezrobocia, ale po latach udało jej się stanąć na nogi. Codziennie myślała o swoim synu, więc postanowiła po latach go odszukać, bo wreszcie mogła zapewnić mu dostatnie życie. Udało jej się znaleźć chłopca z pomocą policji (rodzice adopcyjni zachowali imię i nazwisko, które nadała mu Rhonda), ale ten nie chciał mieć z nią w ogóle do czynienia.
Po latach syn przebaczył matce
Okazało się, że dziecko przysposobiła stewardessa, która odnalazła noworodka w samolocie. Matthew nie chciał mieć nic wspólnego ze swoją biologiczną matką, dopóki kobieta nie opowiedziała mu o swoim braku środków do życia oraz chłopaku i ojcu, którzy odmówili jej pomocy. Chłopiec po trochu przekonywał się do kobiety, która go urodziła, choć nigdy nie nazwał jej mamą.
Od tamtych zdarzeń minęło ponad 10 lat. Matthew jest dorosłym mężczyzną, który pracuje jako analityk w dużej firmie z siedzibą w Nowym Jorku. Rhonda i jej syn są ze sobą blisko, a kobieta po latach spotkała się również z położną, która 20 lat wcześniej pomogła jej w wyjeździe z Teksasu. Rhonda i Angela utrzymują do dziś przyjacielską relację.
Historia, brzmi nieprawdopodobnie, ale wiele wskazuje na to, że część z niej mogła naprawdę się wydarzyć. Na facebookowym profilu AmoMama opowieść niezwykle poruszyła odbiorców. Ma już 281 tys. reakcji oraz 55 tys. komentarzy. I choć komentujący zaznaczają, że to wszystko brzmi jak fikcja, piszą również o tym, że z takich historii możemy wyciągnąć też wnioski i naukę dla siebie. Nigdy bowiem nie jest za późno na naprawienie swoich błędów. Warto też wybaczać, bo dzięki temu czujemy wewnętrzny spokój.