Sąsiadka zapewniła mnie, że jej starszy syn zaopiekuje się moim. Nie popełniajcie mojego błędu
List do redakcji
13 lipca 2022, 13:38·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 13 lipca 2022, 13:38
W okresie wakacyjnym zależy nam, by nasze dzieci jak najwięcej czasu spędzały na zewnątrz, najlepiej z rówieśnikami. Nie zawsze jednak mamy możliwość ciągłej opieki nad nimi. "Mój syn skończy niedługo 7 lat, pozwalam mu się bawić przed blokiem, gdzie widzę go z okna. Sąsiadka przekonała mnie, że jej 10-letni syn może zabrać mojego na spacer do pobliskiego parku. Nie popełniajcie mojego błędu” – pisze Monika.
Reklama.
Reklama.
Wielu rodziców ma swoje zasady dotyczące kwestii bezpieczeństwa, wszystko zależy od dojrzałości i odpowiedzialności dziecka.
Czytelniczka przyznaje, że popełniła wielki błąd, bo powierzyła opiekę nad niespełna 7-letnim synem 10-letniemu sąsiadowi.
Policja apeluje, by rodzice zapewniali swoim dzieciom odpowiednią opiekę, za brak nadzoru nad dzieckiem grozi kara.
"Mam dwójkę dzieci – niespełna 7-letniego syna i 2-letnią córkę. Nie pracuję, dlatego w wakacje syn nie musi chodzić na półkolonie. Zazwyczaj dwa razy dziennie wychodzę z nimi na plac zabaw, pozwalam też synowi samodzielnie bawić się przed blokiem, na takim placyku, który widzę z okna kuchni. Zawsze wydawało mi się, że jestem odpowiedzialną i rozsądną mamą, ale tym razem mój macierzyński instynkt mnie chyba opuścił” – opisuje Monika.
Miał zaopiekować się moim synem
Jej syn ma ulubionego kolegę, starszego od niego o 3 lata. Mieszka w tym samym bloku, tylko piętro niżej.
"Chłopcy znają się od wczesnego dzieciństwa, czasem bawią się u nas, czasem u niego. Znam też dobrze jego mamę, mogę powiedzieć, że jest nie tylko moją sąsiadką, ale też koleżanką.
Gdy więc pewnego dnia zaproponowała, żeby chłopcy nie bawili się przed blokiem, a poszli sobie na spacer do pobliskiego parku, tylko przez chwilę miałam wątpliwości. Ona szybko je rozwiała: ‘Daj spokój, mój syn ma już 10 lat, zaopiekuje się twoim. Sam chodzi do szkoły, wie jak zatroszczyć się o siebie. A będą mieli jakąś atrakcję, w parku mogą sobie kupić lody lub watę cukrową’ – usłyszałam od sąsiadki.
Uznałam, że moje obawy są nieuzasadnione. Park jest naprawdę blisko, nic się przecież nie stanie. Pozwoliłam synowi iść, bardzo się ucieszył, że ze starszym kolegą idzie na wyprawę do parku” – pisze Monika.
Byłam bliska histerii
Mieli wrócić po godzinie, po dwóch zaczęła się niepokoić. Przyznaje, że jej syn, który dopiero od września idzie do szkoły, nie jest nauczony jeszcze samodzielnego poruszania się po okolicy.
"W którymś momencie wyjrzałam przez okno i zobaczyłam kolegę syna na ławce. Ale mojego dziecka nigdzie obok nie było. Wyszłam szybko z domu i cała w nerwach zapytałam go, gdzie jest mój syn. I co usłyszałam? Okazało się, że chłopcy się pokłócili i 10-latek zostawił 7-latka samego w parku.
Szybko wsadziłam córkę do wózka i prawie biegiem ruszyłam do miejsca, gdzie się rozstali. Gdy tam dotarłam, mojego syna nigdzie nie było. Prawie zaczęłam płakać, krzyczałam jego imię, chyba panikę miałam wypisaną na twarzy.
Wtedy podeszła do mnie jakaś starsza pani i powiedziała, że alejkę dalej widziała jakiegoś płaczącego chłopca na ławce. Pobiegałam tam, tak to był mój syn. Ulgę, jaką wtedy poczułam nie jestem w stanie porównać z żadnym innym uczuciem” – pisze Monika.
Policja apeluje i przypomina o odpowiedzialności karnej
Przyznaje, że była wściekła na siebie – na swoją bezmyślność i brak wyobraźni. Do tej pory nie może sobie wybaczyć tego błędu.
"Co ja sobie myślałam?! Powierzyłam moje dziecko drugiemu dziecku i uważałam, że tamten się nim zaopiekuje? Moja sąsiadka skrzyczała swojego syna, że zostawił kolegę w parku, ale ja uważam, że to był tylko i wyłącznie nasz błąd, dorosłych.
Nie powinniśmy dzieciom powierzać dzieci, 10-latek nie jest osobą odpowiedzialną i dojrzałą i nie mamy prawa tego od niego wymagać. To ja zachowałam się jak idiotka, bo wiedziałam, że mój syn nie jest jeszcze samodzielny, nie radzi sobie w takich sytuacjach, nie wie, jak się wtedy zachować, a naraziłam go nie tylko na stres, ale też na niebezpieczeństwo. Nie popełniajcie mojego błędu” – dodaje Monika.
Jeszcze przed wakacjami policja wystosowała apel, by rodzice zapewniali odpowiednią opiekę dzieciom. Funkcjonariusze przytoczyli dwa przypadki, które miały miejsce w ostatnim czasie. W pierwszym kobieta zainteresowała się losem kilkuletniego chłopca, który pomimo późnej pory przebywał sam na boisku.
Razem z córką zaczęły wypytywać malucha gdzie mieszka, ale ten nie potrafił podać swojego adresu. W związku z tym kobieta powiadomiła policję. W trakcie kiedy policjanci rozmawiali ze zgłaszającą oraz dzieckiem, na boisku zjawiła się matka chłopca. Okazało się, że na boisko szkolne przyszło dwóch braci, ale do domu wrócił już tylko starszy.
W drugim przypadku kobieta powiadomiła policję o zaginięciu dwójki dzieci w wieku 4 i 11 lat. Podobno wyszły tylko na chwilę, na szczęście zanim policja rozpoczęła działania na szerszą skalę, dzieci wróciły.
Policjanci przypominają, że zgodnie z kodeksem wykroczeń rodzic lub opiekun, który mając obowiązek opieki lub nadzoru nad małoletnim do lat 7, dopuszcza do jego przebywania w okolicznościach niebezpiecznych dla zdrowia, podlega karze grzywny albo karze nagany. Kodeks karny za stworzenie zagrożenia dla małoletniego przewiduje karę pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 dla sprawcy, na którym ciążył obowiązek opieki nad małoletnim.