21 czerwca 2024 nastąpi uroczyste zakończenie roku szkolnego dla szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Uczniowie już skreślają dni w kalendarzu i wypatrują wakacji. Rodzice organizują składki i uczestniczą w burzliwych dyskusjach. Spierają się o to, jaki upominek podarować wychowawczyni/wychowawcy. A może z niego zrezygnować?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kilka dni temu otrzymałam od trójki klasowej wiadomość. "Pomysł na prezent dla
wychowawczyni" – tak była zatytułowana. Rodzice rzucili kilka propozycji. Biżuteria, zestaw filiżanek, pióro – to tylko kilka z nich. Nikt się nie sprzeciwia, wszyscy są jednogłośni. Obdarowanie wychowawczyni upominkiem to świetny pomysł. W moim odczuciu, jedyny słuszny. Nie wyobrażam sobie inaczej.
Tradycja, miły gest?
W podstawówce, gimnazjum czy liceum – zawsze na koniec roku wręczaliśmy wychowawczyni/wychowawcy jakiś upominek. Z grupowej składki kupowaliśmy coś
bardziej wartościowego, a dodatkowo każdy przynosił jakiś skromny bukiecik. Jedna
róża wystarczyła. W pierwszych latach tematem zajmowali się rodzice. Pod koniec podstawówki sprawy wzięliśmy w swoje ręce. Byliśmy już na tyle odpowiedzialni i zaradni, że nie potrzebowaliśmy ich pomocy.
Nikt nigdy nie dyskutował: "Czy się składamy?", zawsze padało pytanie: "Co w tym roku kupimy?". Przecież wypada, przecież nie można inaczej. Byłam przekonana, że wszyscy są takiego zdania. Myliłam się i nawet nie wiedziałam jak bardzo. List, który nadesłała nasza czytelniczka, uświadomił mi, w jakim świecie żyjemy.
Inne obyczaje
Czytelniczka prosi o anonimowość, dlatego nie podamy jej imienia, ani nazwy miejscowości, w której miała miejsce zaistniała sytuacja. Przytoczymy to, co najważniejsze.
"Choć nigdy nie byłam w trójce klasowej, zawsze wykazuję się dużym zaangażowaniem.
Pochodzę z małej miejscowości, w której za moich czasów nauczyciel uważany był za jedną z ważniejszych osób. Każdy miał do niego szacunek, liczył się z jego zdaniem. Nikt się nie przeciwstawiał, nie podważał tego, co mówi. Dobry nauczyciel dla wielu uczniów był autorytetem. Minęły dziesiątki lat, a ja wciąż jestem takiego samego zdania.
W tym roku przeprowadziliśmy się do większego miasta, córka poszła do nowej szkoły. Trzecia klasa. Większa miejscowość, inne obyczaje. Już na pierwszy rzut oka da się zauważyć, że tutaj nauczyciela nie traktuje się z takim szacunkiem. Podejście niektórych rodziców, jak i uczniów uważam za niestosowne. Nie podoba mi się jakim tonem się odnoszą, w jaki sposób mówią o swoich prawach. Tutaj się żąda, nie prosi.
Kwestia sporna
Z racji tego, że zbliża się koniec roku szkolnego, na grupie klasowej córki wysłałam do rodziców wiadomość. 'Dzień dobry. Wiadomo już coś może na temat prezentu dla wychowawcy? Jakiej wysokości będzie składka?'.
'Fajnie, że porusza pani ten temat. Najwyższa pora zacząć się zastanawiać i rozglądać za
upominkiem' – napisała jedna z mam.
'Proponuję voucher' – odpisała kolejna.
Otrzymałam też wiadomość, która szybko ostudziła mój entuzjazm i sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać, w jakim kierunku zmierza ten świat.
'Co roku to samo. Że wam się jeszcze to nie znudziło. Nauczyciele nie pracują charytatywnie. Zarabiają, niech sami sobie kupują, co chcą. Na mnie proszę nie liczyć. Przestaję się składać na prezenty dla wychowawcy' – przeczytałam.
Nie piszę tego listu, by kogoś ośmieszyć. Nie mam złych intencji. Chciałabym się tylko dowiedzieć, czy to może ze mną i z moim podejściem coś jest nie tak? Kumuluję w sobie te małomiasteczkowe przekonania, ten szacunek nie tylko do nauczycieli, ale i do drugiego człowieka.
Jednak coraz częściej dostrzegam, że ludzie są gruboskórni. Zapatrzeni w siebie. Skupiają się tylko na tym, by im było dobrze. To, by komuś podziękować, wyrazić wdzięczność czy okazać szacunek, nie ma dla nich znaczenia" – czytamy.