Jeśli nie masz zabukowanych wakacji, to najwyższa pora się zająć tym tematem, bo ofert coraz mniej do wyboru. Ja moje wykupiłam już dawno i jak co roku opłaciłam także konkretne miejsce w samolocie. Wiele osób wyśmiewa moją decyzję, bo przecież i tak nie mogą rozdzielić matki i dziecka. Czyżby?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Za miejsca obok siebie trzeba zapłacić od 40 do 80 złotych, a w przypadku wyboru miejsc z większą przestrzenią na nogi nawet ponad 100 złotych. Są jednak przewoźnicy, którzy za wybór miejsca w samolocie biorą opłatę w wysokości nawet ponad 200 złotych. W przypadku 4-osobowej rodziny może to być już znacząca dopłata do urlopu. Niektórzy twierdzą, że to kasa wyrzucona w błoto.
Zazwyczaj dzieci do 2. roku życia nie mają własnego miejsca i podróżują na kolanach opiekuna, a te starsze poniżej 12. roku życia muszą siedzieć obok rodzica. Nie wiem, czy masz świadomość, że to nie oznacza, że rodzina będzie siedziała razem.
Każdy siedział gdzie indziej
Jeszcze zanim zostałam mamą, lecieliśmy na urlop z rodzicami i teściami. Były to ich pierwsze zagraniczne wakacje. I choć stawiliśmy się jako jedni z pierwszych do odprawy bagażowej, odeszliśmy od obsługi jako ostatni. Pechowo trafiliśmy na bardzo zestresowaną panią, która chyba dopiero się uczyła. Wszystko szło nie tak, włącznie z tym, że "puściła" jedną z naszych walizek nieobklejoną. Potem pędem na odprawę celną i do samolotu. Jakież było nasze zdziwienie, gdy wsiedliśmy na pokład jako ostatni i okazało się, że każdy z nas ma miejsce przydzielone w zupełnie innej części samolotu.
Nie jesteśmy dziećmi, jednak lecąc razem na wakacje, fajnie byłoby siedzieć razem, nieprawdaż? Od tamtej pory zawsze dopłacamy za miejsca obok siebie. Słyszę, że to marnowanie pieniędzy, bo przecież nie rozdzielą matki z dzieckiem, tyle że nie o to chodzi.
Robię to dla siebie
3-4-godzinny lot z dzieciakami nie jest łatwy (szczególnie jeśli nie chcesz im wręczyć tabletu z bajkami). Wie to każdy, kto przerobił choć jedną taką podróż z przedszkolakiem. To granie w gry, rysowanie, zabawy i rozmowy, a czasem sen, bolące uszy, płacz, zmęczenie i głód. Nie wyobrażam sobie, że ja sama miałabym siedzieć z dwójką dzieciaków i je zabawiać, podczas gdy mój mąż na drugim końcu samolotu ogląda sobie film (lub na odwrót).
Uważam, że siedzenie razem daje więcej opcji przyjaznych dla dzieci, ale i dla rodziców. Mówiąc totalnie wprost, chodzi mi przede wszystkim o to, by nie okazało się, że jedno z nas – dorosłych – dolatuje na miejsce sfrustrowane i zmęczone, podczas gdy drugie przespało sobie lot.
Zaklepane miejsca obok siebie to także opcja, by dzieci wygodniej ułożyły się do snu oraz gwarancja, że zamiast swoich pociech nagle nie usiądziesz koło zupełnie obcego malca (już to przerabiałam i zdecydowanie wolę swoje!). Kasa wyrzucona w błoto? Nie sądzę, ja to robię przede wszystkim dla siebie.
PS. Niestety trzeba mieć świadomość, że niektórzy przewoźnicy celowo rozdzielają rodziny. Mają w ofercie pakiet rodzinny, z którego w innym wypadku byś nie chciała skorzystać.