Za oknem słyszę syreny. To ambulans. Zawsze myślę o tych, których wiezie, do których śpieszy. W ogóle często myślę o chorobach, może dlatego, że one wciąż są gdzieś obok. Nie ma wieczoru, bym przed snem nie czuła wdzięczności za przeżycie kolejnego dnia w zdrowiu. A przede wszystkim za zdrowie mojej małej córki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
I myślę sobie, że gdybym miała więcej dóbr materialnych, kasy na koncie i skórzane burgundowe fotele w aucie klasy premium, a zdrowego dziecka bym nie miała, szczęścia bym nie zaznała.
Powie ktoś: "Skąd ta pewność bez doświadczenia tych wyżej opisanych luksusów?". A ja odpowiem, że pewności nie mam, ale mam w sobie fundamentalną, prostą mądrość i tyle mi wystarczy, by wiedzieć, że żadne dobra materialne nie zastąpią nam zdrowia i bliskości.
Definicja sukcesu
W jednym z postów psycholożka i autorka Dr. Nicole LePera pisze właśnie o tym, co społecznie było (jest?) uznawane za współczynniki sukcesu. W publikacji wymienia trzy czynniki, które "społeczeństwo uznaje za sukces":
ładny dom/samochód;
prestiżowa kariera i stopnie (w domyśle stopnie szkolne, potem stopnie i tytuły naukowe, zawodowe).
Niżej wymienia to, co tytułuje mniej więcej "prawdziwymi składowymi sukcesu":
świadomość tego, kim jesteśmy;
posiadanie układu nerwowego w równowadze;
posiadanie rodziny, która kocha nas, bez względu na wszystko;
podążanie za głosem serca, bez względu na to, że inni nas nie rozumieją.
No właśnie.
Był taki moment i w moim życiu, kiedy czułam tę presję. Bycia kimś, posiadania, wykształcenia się. Nie dla siebie, nie. Dla innych. Dla ich przychylnych spojrzeń, pochlebstw, uznania mnie za wartościową. Nie wystarcza nam bycie dobrym człowiekiem, większość z nas próbuje dokonać "czegoś".
Czego?
Czy w tym całym wyścigu, z którego (na szczęście!) coraz więcej osób rezygnuje, myślimy o tym, ku czemu podążamy? Jaką cenę płacimy po drodze? Jak się "zajeżdżamy?". Tak, nie znajduję delikatniejszego określenia. Osobiście znam kilkoro ludzi, którzy dokładnie to zrobili ze swoim ciałem i psychiką.
I tak, osiągnęli sukces. Czy warto było? Słyszę z ich ust, że wiele by zmienili.
Nie dajcie sobie wmówić, że pieniądze, praca czy cokolwiek was popycha do zwiększania tempa życia, są warte każdej ceny. Nie są. Niczego tam nie znajdziecie poza względnym komfortem i chwilową dumą. To, co naprawdę daje nam, jako ludziom, spełnienie to relacje. Miłość, bliskość, harmonia, balans, zdrowe ciało, ruch, oddech i sen głębokie.