
O zmianie podejścia do szelek bezpieczeństwa, potocznie nazywanych smyczami dla dzieci lub nawet uprzężą, Chloe, występująca na TikToku jako The Simple Mum, opowiedziała w filmie opublikowanym na tej platformie.
Widzimy na nim kobietę prowadzącą wózek i drepczącą obok dziewczynkę. W szelkach przymocowanych do wózka, a jakże!
"Czy oceniałam rodziców, którzy wkładali dzieciom szelki bezpieczeństwa? No pewnie, przecież to ludzie, a nie psy!
Czy zdawałam sobie sprawę, jak przerażający jest świat, zanim zostałam mamą? W życiu! A teraz mam gdzieś, jak bezsensownie to wygląda. Zrobię wszystko dla bezpieczeństwa swoich dzieci", mówi influencerka.
Dziecko na smyczy? Tak!
I chociaż prowadzenie dzieci "na smyczy" wzbudza silne kontrowersje, w komentarzach pod filmem Chloe znajdujemy tylko głosy poparcia dla tego rozwiązania:
Szczególnie trafnym podsumowaniem filmu Chloe jest komentarz: "Wydaje mi się, że morał z tego jest taki, żeby nie oceniać ludzi, jeśli nie mamy żadnego doświadczenia" oraz utrzymany w podobnym tonie: "Zawsze chichoczę, jak oglądam filmiki z cyklu 'czego nie będę robić, kiedy urodzi się moje dziecko', bo po prostu WIEM, że będzie dokładnie odwrotnie".
Jak to jest z tymi szelkami bezpieczeństwa?
O tym, że szelki bezpieczeństwa nie są nowym wynalazkiem, dobitnie świadczy okładka magazynu "Woman's Home Companion" z 1939 roku. Widzimy na niej ilustrację rumianego dziecka w szelkach.
W Polsce tego rodzaju rozwiązanie nie cieszy się popularnością. W sieci nie brakuje słów krytyki, takich jak te opublikowane przez Dorotę Zawadzką, znaną szerzej jako Superniania, która na swoim Facebooku pisała: "(...) jestem na nie! Na smyczy prowadza się psy. Dzieci za rękę (...)". W dalszej części swojego posta wspomina, że taka praktyka upokarza dziecko, ogranicza możliwość zaspokajania naturalnej ciekawości i odbiera możliwość rozwijania kontroli własnego ciała.
Nieco bardziej wyrozumiały wydaje się dr Benjamin Spock, guru rodzicielskich poradników. W wydaniu książki "Dziecko. Pielęgnacja i wychowanie" z 1973 roku pisał [tłumaczenie własne z ang. – przyp. red.]: "Trzymanie sprawnego chodzącego dziecka w wózku może uchronić je przed kłopotami, ale ogranicza jego ekspresję i rozwój. Niektórzy rodzice uważają, że w tym wieku bardzo praktyczne podczas zakupów i spacerów są szelki bezpieczeństwa. Nie należy ich jednak używać do trzymania dziecka w jednym miejscu przez dłuższy czas".
Co ciekawe, fragment ten został zmieniony 20 lat później na: "Niektórzy rodzice czują, że zostaną oskarżeni o traktowanie swojego malucha jak psa, jeśli przebywają w miejscu publicznym z dzieckiem w szelkach i trzymają smycz przyczepioną do takiej uprzęży. Wydaje mi się, że rodzic, który ma szczególnie aktywne dziecko, zwłaszcza jeśli w rodzinie jest też młodsze dziecko, może używać takiej uprzęży jako bardzo skutecznego zabezpieczenia podczas zakupów w supermarketach lub innych miejscach, gdzie małe dzieci mogą łatwo uszkodzić siebie lub towar", pisał lekarz.
Inni eksperci podzielają jednak zdanie Zawadzkiej. W artykule opublikowanym w serwisie Fatherly amerykański psychiatra dziecięcy Howard Pratt mówi: – Dobre rodzicielstwo może rozwiązać znacznie więcej problemów niż jakakolwiek smycz.
Przeciwnikiem smyczy bezpieczeństwa jest też cytowany w tym samym tekście dr Neal Horen, badacz z Centrum Rozwoju Dziecka i Człowieka na Uniwersytecie Georgetown (USA), który przestrzega: – Dzieci mogą interpretować trzymanie dziecka na smyczy lub uprzęży jako formę agresji. Dla dziecka szarpanie za smycz, gdy oddali się za daleko, przypomina uderzenie. Nie wspominając już o tym, że jeśli przypadkowo za mocno pociągniesz smycz, twoje dziecko może stracić równowagę i doznać obrażeń. A jeśli smycz zostanie owinięta wokół szyi, może wystąpić ryzyko uduszenia.
źródła: TikTok, slate.com, fatherly.com