mamDu_avatar

"To ludzie, nie psy", mówiła o wyprowadzaniu dzieci na smyczy. Teraz poszła dalej

Karolina Stępniewska

18 kwietnia 2024, 12:20 · 3 minuty czytania
I nie, nie prowadzi partyzanckiej walki z rodzicami, którzy wkładają dzieciom specjalne szelki do prowadzenia ich poza domem, ale… sama zaczęła to robić. Co takiego się wydarzyło, że zmieniła zdanie? I co o tym rozwiązaniu mówią eksperci?


"To ludzie, nie psy", mówiła o wyprowadzaniu dzieci na smyczy. Teraz poszła dalej

Karolina Stępniewska
18 kwietnia 2024, 12:20 • 1 minuta czytania
I nie, nie prowadzi partyzanckiej walki z rodzicami, którzy wkładają dzieciom specjalne szelki do prowadzenia ich poza domem, ale… sama zaczęła to robić. Co takiego się wydarzyło, że zmieniła zdanie? I co o tym rozwiązaniu mówią eksperci?
Widok dziecka w szelkach bezpieczeństwa wzbudza silne emocje u przechodniów fot. 123rf
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

O zmianie podejścia do szelek bezpieczeństwa, potocznie nazywanych smyczami dla dzieci lub nawet uprzężą, Chloe, występująca na TikToku jako The Simple Mum, opowiedziała w filmie opublikowanym na tej platformie.


Widzimy na nim kobietę prowadzącą wózek i drepczącą obok dziewczynkę. W szelkach przymocowanych do wózka, a jakże!

"Czy oceniałam rodziców, którzy wkładali dzieciom szelki bezpieczeństwa? No pewnie, przecież to ludzie, a nie psy!

Czy zdawałam sobie sprawę, jak przerażający jest świat, zanim zostałam mamą? W życiu! A teraz mam gdzieś, jak bezsensownie to wygląda. Zrobię wszystko dla bezpieczeństwa swoich dzieci", mówi influencerka.

Dziecko na smyczy? Tak!

I chociaż prowadzenie dzieci "na smyczy" wzbudza silne kontrowersje, w komentarzach pod filmem Chloe znajdujemy tylko głosy poparcia dla tego rozwiązania:

  • "Gdyby moja mama nie przypinała mi szelek, byłabym już martwa. Byłam mistrzynią ucieczek bez żadnego poczucia niebezpieczeństwa".
  • "Zawsze mówiłam, że moja mała córeczka będzie nosić szelki bezpieczeństwa, kiedy nauczy się chodzić. Szczególnie w ruchliwych miejscach. Dzieci są porywane w mgnieniu oka".
  • "Ja i moi kuzyni wszyscy chodziliśmy w uprzężach. Nie ma w tym zupełnie nic złego".
  • "Mój syn chodził w szelkach i te spojrzenia, które mi rzucano! Nie ufam nikomu, kto znajduje się w pobliżu mojego syna, wolę wystawiać się na oceniające spojrzenia i wracać z nim bezpiecznie do domu każdego wieczora".
  • "Mój synek nosił uprząż, kiedy był w fazie uciekania. Nie robiłam tego dla jego wygody, tylko dlatego, że bardzo bałam się innych ludzi".
  • "Ja to w ogóle mam psią smycz doczepioną do szelek, bo jest dłuższa".

Szczególnie trafnym podsumowaniem filmu Chloe jest komentarz: "Wydaje mi się, że morał z tego jest taki, żeby nie oceniać ludzi, jeśli nie mamy żadnego doświadczenia" oraz utrzymany w podobnym tonie: "Zawsze chichoczę, jak oglądam filmiki z cyklu 'czego nie będę robić, kiedy urodzi się moje dziecko', bo po prostu WIEM, że będzie dokładnie odwrotnie".

Jak to jest z tymi szelkami bezpieczeństwa?

O tym, że szelki bezpieczeństwa nie są nowym wynalazkiem, dobitnie świadczy okładka magazynu "Woman's Home Companion" z 1939 roku. Widzimy na niej ilustrację rumianego dziecka w szelkach.

W Polsce tego rodzaju rozwiązanie nie cieszy się popularnością. W sieci nie brakuje słów krytyki, takich jak te opublikowane przez Dorotę Zawadzką, znaną szerzej jako Superniania, która na swoim Facebooku pisała: "(...) jestem na nie! Na smyczy prowadza się psy. Dzieci za rękę (...)". W dalszej części swojego posta wspomina, że taka praktyka upokarza dziecko, ogranicza możliwość zaspokajania naturalnej ciekawości i odbiera możliwość rozwijania kontroli własnego ciała.

Nieco bardziej wyrozumiały wydaje się dr Benjamin Spock, guru rodzicielskich poradników. W wydaniu książki "Dziecko. Pielęgnacja i wychowanie" z 1973 roku pisał [tłumaczenie własne z ang. – przyp. red.]: "Trzymanie sprawnego chodzącego dziecka w wózku może uchronić je przed kłopotami, ale ogranicza jego ekspresję i rozwój. Niektórzy rodzice uważają, że w tym wieku bardzo praktyczne podczas zakupów i spacerów są szelki bezpieczeństwa. Nie należy ich jednak używać do trzymania dziecka w jednym miejscu przez dłuższy czas".

Co ciekawe, fragment ten został zmieniony 20 lat później na: "Niektórzy rodzice czują, że zostaną oskarżeni o traktowanie swojego malucha jak psa, jeśli przebywają w miejscu publicznym z dzieckiem w szelkach i trzymają smycz przyczepioną do takiej uprzęży. Wydaje mi się, że rodzic, który ma szczególnie aktywne dziecko, zwłaszcza jeśli w rodzinie jest też młodsze dziecko, może używać takiej uprzęży jako bardzo skutecznego zabezpieczenia podczas zakupów w supermarketach lub innych miejscach, gdzie małe dzieci mogą łatwo uszkodzić siebie lub towar", pisał lekarz.

Inni eksperci podzielają jednak zdanie Zawadzkiej. W artykule opublikowanym w serwisie Fatherly amerykański psychiatra dziecięcy Howard Pratt mówi: – Dobre rodzicielstwo może rozwiązać znacznie więcej problemów niż jakakolwiek smycz.

Przeciwnikiem smyczy bezpieczeństwa jest też cytowany w tym samym tekście dr Neal Horen, badacz z Centrum Rozwoju Dziecka i Człowieka na Uniwersytecie Georgetown (USA), który przestrzega: – Dzieci mogą interpretować trzymanie dziecka na smyczy lub uprzęży jako formę agresji. Dla dziecka szarpanie za smycz, gdy oddali się za daleko, przypomina uderzenie. Nie wspominając już o tym, że jeśli przypadkowo za mocno pociągniesz smycz, twoje dziecko może stracić równowagę i doznać obrażeń. A jeśli smycz zostanie owinięta wokół szyi, może wystąpić ryzyko uduszenia.

źródła: TikTok, slate.com, fatherly.com

Czytaj także: https://mamadu.pl/154197,smycz-dla-dzieci-to-nie-jest-rozwiazanie-przynosi-wielkie-szkody